Amiens. Kto drzymać chce ze mną,
Gdzie strumień ten płynie,
Pieśń nucić przyjemną,
Jak ptaszek w gęstwinie,
Niech za mną, niech za mną iść raczy,
Tu nie zobaczy
Innego wroga śród kniei,
Prócz zimy, oprócz zawiei.
Jakób. Jeszcze! jeszcze! proszę cię, jeszcze!
Amiens. To cię o melancholię przyprawi, panie Jakóbie.
Jakób. Właśnie tego pragnę. Jeszcze proszę cię, jeszcze! Mogę z piosenek wysysać melancholię, jak łasica wysysa jaja. Jeszcze! proszę cię, jeszcze!
Amiens. Głos mój chrapliwy nie może ci się podobać.
Jakób. Nie proszę cię, żebyś mi się podobał, proszę cię tylko, żebyś śpiewał. Dalej, zaczynaj drugą zwrotkę; wszak się to u was nazywa zwrotką?
Amiens. Jak ci się podoba, panie Jakóbie.
Jakób. Mniejsza o nazwisko; nic mi nie winno. Chceszli śpiewać?
Amiens. Raczej na twoje żądanie, niż dla mojej przyjemności.
Jakób. Za to też, jeśli kiedykolwiek dziękować komu będę, tobie podziękuję; tylko, że co ludzie komplementem nazywają, jest jak dwóch małp spotkanie. Kiedy mi kto serdecznie dziękuje, zdaje mi się, że mu grosz dałem, za który dziadowską płaci mi monetą. Dalej, zaczynaj! a kto śpiewać nie chce, niech trzyma język za zębami.
Amiens. Niech i tak będzie; skończę piosenkę. Tymczasem stół zastawcie; książę chce pić pod tym drzewem i dzień cały cię szuka.
Jakób. A ja dzień cały przed nim uciekam. Nadto zapalczywy