Probiercz. O, pusta głowo! ty zgniłe mięso przy dobrej pieczeni! Słuchaj mędrszych i ucz się rozumu: piżmo gorszego jest od dziegciu pochodzenia; to nieczysty upływ kota. Raz jeszcze powtarzam, szukaj lepszego dowodu.
Koryn. Za dworski dla mnie twój dowcip; poddaję się.
Probiercz. Poddajesz się dyabłu w szpony? Boże ci dopomóż, pusta pałko! Boże, zdejm ci bielmo! boś głupiutki.
Koryn. Mospanie, jestem uczciwy parobek i co jem i co noszę, zarobiłem; nie mam do nikogo nienawiści; nie zazdroszczę niczyjemu szczęściu; raduję się z cudzej pomyślności, a cierpliwie znoszę własną biedę; najdumniejszy jestem, gdy widzę, że moje owce szczypią trawę, a moje jagnięta ssają maciory.
Probiercz. Nowy tylko grzech twojej głupoty; parzyć owce z trykami i żyć wszeteczeństwem bydląt! Być rajfurem barana, zaprzedawać w najniedobrańsze małżeństwo dwunastomiesięczną owieczkę krzyworogiemu, staremu rogalowi trykowi! Jeśli nie pójdziesz do piekła to chyba, że dyabeł nie chce u siebie pastuchów. Nie widzę innego dla ciebie ratunku.
Koryn. Otóż nadchodzi Ganimedes, młody brat mojej nowej pani.
Rozalinda (wchodzi czytając).
Od Paryża do Berlina
Pierwszą perłą Rozalina.
Każdym wiatrem tknięta trzcina
Szumi: piękna Rozalina.
Wszelka piękność czoło zgina,
Gdzie zabłyśnie Rozalina.
Świat o wszystkiem zapomina,
W myślach jedna Rozalina.
Probiercz. Podejmuję się przez ośm lat tak rymować, z wyjątkiem godzin obiadu, wieczerzy i snu; wiersze idą gęsiego jak na targ przekupki.
Rozalinda. Milcz, błaźnie!
Probiercz. Słuchaj tylko próbki:
Gdy samicy chce ptaszyna,
Niech szuka gdzie Rozalina,