Byłoby dobrze wsadzić mu na głowę jelenie rogi, niby palmę zwycięstwa. Czy nie masz, strzelcze, jakiej stosownej do tej okoliczności piosenki.
2 Pan. I owszem.
Jakób. Więc śpiewaj! Mniejsza o harmonię, byle me brakło hałasu.
Pieśń.
1 Pan. Zabił jelenia i cóż mu dacie?
2 Pan. Damy mu skórę, damy mu rogi.
Nie gardź rogami, strzelcze mój drogi,
Bo ten herb starszy niżli ty, bracie.
1 Pan. On twego dziada nobilitował.
2 Pan. I twój się ojciec nim pieczętował.
Wszyscy. Niech żyją rogi zawsze i wszędzie!
Kto nimi gardzić, śmiać się z nich będzie.
Rozalinda. Co mówisz? czy nie minęła już druga? a o Orlandzie ani słychu.
Celia. Ręczę, że z czystej miłości a pomąconego rozumu, wziął łuk i strzały i poszedł, poszedł — spać. Lecz któż się zbliża? (Wchodzi Sylwiusz).
Sylwiusz. Piękny młodzieńcze, list ci ten oddaję
Z rozkazu drogiej kochanki mej Febe. (Oddaje list).
Nie znam ja treści listu, ale wnoszę
Z chmurnych jej spojrzeń i ruchów jaszczurczych,
Gdy na papierze litery kreśliła,
Że treść jest gniewna; lecz przebacz mi, proszę,
Bo jestem tylko niewinnym posłańcem.
Rozalinda. Cierpliwość samą listby ten oburzył;
Ten co to zniesie, wszystko znieść potrafi.
Zwie mnie brzydalą, bez żadnej grzeczności,
Śmiesznym pyszałką, dodaje, że nawet