telną zapisywać chorobę. Nie mogę utaić, kim jestem muszę być smutny, gdy mam do tego powody, i na niczyje nie uśmiechać się żarty; jeść, gdy jestem głodny, i na niczyje nie czekać pozwolenie; spać, gdy mnie sen morzy i nie troszczyć się o niczyje sprawy; śmiać się, gdy jestem wesoły, i niczyim przywidzeniom nie schlebiać.
Konrad. Zgoda, ale nie powinieneś puszczać cugli wszystkim twoim urojeniom, dopóki nie będziesz samowładnym panem twojej woli. W ostatnich czasach powstałeś przeciw bratu, który dopiero co przyjął cię do łaski; trudno, żebyś w nią korzeń silnie zapuścił, jeśli sam sobie nie dasz potrzebnej na to pogody: stosujmy porę do naszego żniwa.
Don Juan. Wolałbym być cierniem w płocie niż różą w jego łasce. Lepiej krwi mojej przystoi być od wszystkich wzgardzonym, niż miną układną miłość bliźniego wykradać; bo jeśli tym sposobem nie zarobię na imię uczciwego pochlebcy, to przynajmniej nikt nie zaprzeczy, że jestem szczerym hultajem. Ufają mi, póki noszę kaganiec; puszczają mnie wolno, póki mam postronek na nogach; ja też z mojej strony, postanowiłem nie śpiewać w klatce. Kąsałbym, gdybym mógł otworzyć szczęki, gdybym miał wolność, robiłbym, co mi się podoba; tymczasem zostaw mnie, jak jestem, nie próbuj daremno zmienić mojej natury.
Konrad. A czy nie mógłbyś, panie, użyć korzystnie twojego nieukontentowania?
Don Juan. Używam go, jak mogę, bo jego tylko samego używam. Lecz ktoś nadchodzi. (Wchodzi Borachio). Co tam nowego, Borachio?
Borachio. Przychodzę z wielkiej uczty na zamku. Leonato księciu, twojemu bratu, królewskie wyprawia tam przyjęcie. Mogę też, panie, dać ci wiadomość o zamierzonem małżeństwie.
Don Juan. Czy zda się na grant, na którym możnaby wybudować jaką psotę? Kto jest ten szaleniec, co się z kłopotem zaręcza?
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/107
Ta strona została przepisana.
— 97 —