Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/120

Ta strona została przepisana.
—   110   —

powiedz im, iż wiesz z pewnością, że Hero mnie kocha; udaj gorliwość tak w sprawie księcia jak Klaudya; oświadcz im, że odkrywasz prawdę przez wzgląd na honor brata, który to stadło skojarzył i na dobre imię przyjaciela, zagrożonego podstępami udanej skromności. Trudno, żeby uwierzyli bez dowodów; przyrzeknij dowody; powiedz, że mnie zobaczą w oknie jej sypialnego pokoju; w rzeczy samej usłyszą, jak Małgorzatę nazwę Hero, jak Małgorzata nazwie mnie Borachiem. Przyprowadź ich na to widowisko w nocy poprzedzającej ułożony ślub. Ja tymczasem tak nastroję rzeczy, że Hero nie będzie obecną, a dowody jej przeniewierstwa tak jasne się wydadzą, że podejrzenie stanie się pewnością i zerwą się wszystkie układy.
Don Juan.  Niech co chce się stanie, projekt twój wykonam. Użyj całej twojej przebiegłości w naszem przedsięwzięciu, a dostaniesz w nagrodę tysiąc dukatów.
Borachio.  Dotrwaj tylko, książę, w oskarżeniach, a ja nie powstydzę się mojej przebiegłości.
Don Juan.  Śpieszę wywiedzieć się o dniu ślubu. (Wychodzą).

SCENA III.
Ogród Leonata.
(Benedyk i Chłopiec).

Benedyk.  Chłopcze!
Chłopiec.  Panie!
Benedyk.  Na mojem oknie leży książka; przynieś mi ją tu do ogrodu.
Chłopiec.  Jestem już tu, panie.
Benedyk.  Wiem dobrze; ale życzeniem jest mojem, żebyś naprzód tam poszedł, a potem tu wrócił. (Wychodzi Chłopiec). Dziwna to rzecz jednak, że człowiek, który widzi dobrze, na jakiego wystawia się dudka jego sąsiad zakochany, naśmiawszy się serdecznie z cudzego szaleństwa, wystawia się sam na własne szyderstwo i sza-