Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/131

Ta strona została przepisana.
—   121   —

Uczciwą potwarz w potrzebie wynajdę,
By rzucić plamę na kuzynki imię;
Nikt nie wie, ile zatruć miłość może
Złe jedno słowo, powiedziane w porę.
Urszula.  O, nie, kuzynce nie rób takiej krzywdy!
Jeśli jej rozum i dowcip jej, pani,
Takie są bystre, jak to mówią ludzie,
To niepodobna, by chciała odrzucić
Tak rzadkich zasług młodego szlachcica.
Hero.  On pierwszy człowiek, jak szerokie Włochy,
Zawsze z wyjątkiem drogiego mi Klaudya.
Urszula.  Niechaj cię, pani, szczerość ma nie gniewa,
Ale Benedyk pierwsze trzyma miejsce
Co do urody, męstwa i wymowy.
Hero.  Prawda, że imię jego wszędzie słynne.
Urszula.  A na tę słynność uczciwie zarobił. —
A twoje, pani, na kiedy zamęźcie?
Hero.  Jutro, jak myślę. Lecz chodź teraz ze mną,
Chcę ci pokazać i pytać o radę,
W czem mi do twarzy będzie jak najlepiej.
Urszula  (na str.). Ręczę ci, pani, żeśmy ją złapały.
Hero.  Więc miłość trafem, gdy ślepe pacholę
Tych w potrzask łapie, tamtych strzałą kole.

(Wychodzą: Hero i Urszula).

Beatryx  (wych. z altany). Co mi tak w uszach dzwoni? co za słowa?
Tak mnie o dumę świat pomawia cały?
Dziewicza dumo, na wieki bądź zdrowa!
Żegnam cię, wzgardo! niema z tobą chwały.
Kochaj mnie! miłość na miłość odpowie;
Kochającemu ugnę dumne serce;
Kochaj! a wkrótce wierni kochankowie
Pospieszą wspólnie na ślubne kobierce.
Świat cały godnym cię ręki mej sądzi,
A i ja wierzę, że świat w tem nie błądzi.

(Wychodzi).