Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/140

Ta strona została przepisana.
—   130   —

Konrad.  Panowie! panowie!
2 Strażn.  Będziesz musiał stawić przed trybunał Maszkarę, zaręczam.
Konrad.  Panowie!
1 Strażn.  Ani słowa więcej! Rozkazuję ci, żebyśmy cię słuchali i poszli z tobą na odwach.
Borachio.  Coś mi się zdaje, żeśmy się w dyablą dostali tarapatę, skoro nas wzięli między swoje kije.
Konrad.  I mnie się tak zdaje. Idźmy, jesteśmy na wasze rozkazy. (Wychodzą).

SCENA IV.
Pokój w domu Leonata.
(Hero, Małgorzata i Urszula.

Hero.  Dobra Urszulo, obudź moją kuzynkę Beatryx i proś ją, żeby wstała.
Urszula.  Idę, pani.
Hero.  Powiedz jej, że czekam tu na nią.
Urszula.  Dobrze (wychodzi).
Małgorz.  Zdaje mi się, pani, że druga kryza lepiej ci do twarzy.
Hero.  Nie, Małgorzato, tę wezmę.
Małgorz.  A jednak zaręczam, że tamta piękniejsza; o zakład, że kuzynka pani powie to samo.
Hero.  Mojej kuzynce, jak tobie, w głowie się przewróciło. Tę wezmę, nie chcę innej.
Małgorz.  Fryzura twoja, pani, nadzwyczaj mi się podoba, gdyby tylko włosy okruszynę były ciemniejsze. Suknia także w najlepszym jest smaku. Widziałam suknię księżniczki medyolańskiej, którą tak przechwalono.
Hero.  Zgadzają się wszyscy, że była nieporównanej piękności.
Małgorz.  A ja utrzymuję, pani, że przy twojej ledwo na szlafroczek wygląda. Złota materya, z rozporkami i srebrną lamówką; rzędy pereł wzdłuż spadających rękawów; spódniczka bramowana u dołu błękitną brokatelą; ale co do poprawności, gustu, wdzięku, świe-