Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/192

Ta strona została przepisana.
—   182   —

męża wyższego od siebie rodem, wiekiem lub dowcipem; słyszałem, jak na to przysięgła. Jest nadzieja.
Sir Andrz.  Więc miesiąc jeszcze zostanę. Dziwny jednak ze mnie człowiek; są czasy, w których szaleję za maskaradą i balem.
Sir Tob.  Czy możesz przydać się na co w tego rodzaju błazeństwach?
Sir Andrz.  W całej Illiryi nie znajdziesz mi równego, byłeś nie szukał między lepszymi ode mnie; nie chcę się jednak porównywać ze starszymi.
Sir Tob.  A z twoim tańcem jak stoją rzeczy?
Sir Andrz.  Na uczciwość, mogę doskonale wywinąć kominka.
Sir Tob.  Ognisty, widzę, z ciebie człowiek.
Sir Andrz.  A zdaje mi się, że w prysiudach nie znajdziesz lepszego w Illiryi (tańczy fantastycznie).
Sir Tob.  Czemu kryjesz swoje talenta? Czemu swoje przymioty trzymasz pod zasłoną? Czy boisz się kurzu, jak portret Maryi Rzezimieszek?[1]. Czemu nie idziesz do kościoła mazurkiem, a nie wracasz krakowiakiem? Na twojem miejscu, moim zwyczajnym krokiem byłby kozak; nawetbym na trzy tempa wodę odlewał. Co ty myślisz, człowieku? Alboż to świat jest na to, żeby na nim cnoty ukrywać? Zawsze mi się zdawało, patrząc na formę twoich łydek, że się rodziłeś pod gwiazdą kozaka.
Sir Andrz.  Nie przeczę, że dobrze utoczone i niezgorzej wyglądają pod czerwoną pończochą. A gdybyśmy na przykład jaki kulig urządzili?
Sir Tob.  A cóż lepszego moglibyśmy zrobić? Wszak rodziliśmy się pod Bykiem.
Sir Andrz.  Pod Bykiem? Kto się rodził pod tą gwiazdą, silne ma boki i serce.
Sir Tob.  Nie, panie Jędrzeju, silne łydki i golenie. Zobaczmy twoje kominki. — Ha! wyżej! ha, ha! — Wybornie!

(Wychodzą).


  1. Mistress Mail Cutpurse (Pani Marysia Rzezimieszek) była sławną w swoim czasie osobą. Była jednocześnie kortezaną, rajfurką i złodziejką. Portret jej, zapewne trochę wątpliwej skromności, zwykle był zakryty pod pozorem, że pył mógłby go uszkodzić. Charles Knight.