Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/200

Ta strona została przepisana.
—   190   —

siebie. Mówiono mi, że się pokazałeś krnąbrnie przy bramie, a kazałam cię wpuścić raczej, żeby moją ciekawość zaspokoić, niż żeby cię słuchać. Jeśliś tylko szalony, odejdź z Bogiem; jeśli jesteś przy zmysłach, tłómacz się krotko, bo to nie kwadra, w którejbym się chciała mieszać do szalonego dyalogu.
Marya.  Jeśli łaska rozwinąć żagle, tędy droga.
Wiola.  Nie, dobry majtku, zamierzam trochę dłużej zostać w tej przystani. Udobruchaj troszkę twojego wielkoluda, słodka pani.
Oliwia.  Powiedz, czego żądasz?
Wiola.  Jestem posłem.
Oliwia.  To masz jakieś straszne poselstwo do powiedzenia, skoro tak trwożliwie poczynasz. Powiedz, co przynosisz?
Wiola.  Co przynoszę, dla twojego tylko przeznaczone jest ucha. Nie przychodzę wypowiadać wojny, ani wymagać hołdu; niosę oliwną ródżkę w ręku; słowa moje tak pełne pokoju jak treści.
Oliwia.  Zacząłeś jednak cierpko. Kto jesteś? Czego żądasz?
Wiola.  Cierpkości, którą pokazałem, nauczyło mnie znalezione przyjęcie. Kto jestem i czego żądam, to tajemnica jak miłość dziewicy, to dla twoich uszu świętością, ale dla wszystkich innych profanacyą.
Oliwia.  Zostaw nas samych; ciekawam tej świętości. (Wychodzi Marya). Powiedz mi teraz, jaki jest tekst twojego kazania?
Wiola.  Najsłodsza pani —
Oliwia.  Pocieszająca nauka i wiele można o niej powiedzieć. Gdzie tekst twój stoi?
Wiola.  W Orsyna sercu.
Oliwia.  W jego sercu? A w którym rozdziale jego serca?
Wiola.  Aby odpowiedzieć metodycznie, w rozdziale pierwszym jego serca.
Oliwia.  Ten rozdział dawno już czytałam, — to kacerstwo. Czy nie masz nic więcej do powiedzenia?
Wiola.   Dobra pani, pozwól mi twarz twoją zobaczyć.
Oliwia.  Czy masz jakie zlecenia od twojego pana do mojej