Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/211

Ta strona została przepisana.
—   201   —

swój portret rozpoznać. Umiem naśladować rękę mojej pani, twojej synowicy, tak, że częstokroć o zapomnianym przedmiocie nie możemy naszych pism rozpoznać.
Sir Tob.  Przewybornie! Z wąchałem resztę.
Sir Andrz.  I ja też nosem ją czuję.
Sir Tob.  Z podrzuconego listu wpadnie na myśl, że go pisała zakochana w nim moja synowicą.
Marya.  Projekt mój jest w rzeczy samej koniem tej sierci.
Sir Andrz.  A koń ten chciałby go teraz zmienić na osła?
Marya.  I zmieni na osła, ani wątpię.
Sir Andrz.  Cudowne to będzie widowisko.
Marya.  Królewska zabawa, możecie mi wierzyć. Wiem, że moje lekarstwo zrobi na nim swój skutek. Was dwóch a trzeciego błazenka zasadzę niedaleko od miejsca, gdzie list mój znajdzie; zważajcie dobrze, jak go wytłómaczy. Na tę noc do łóżka! Niech wam się marzy o tej sprawie. Żegnam! (Wychodzi).
Sir Tob.  Dobranoc, Pentezyleo.
Sir Andrz.  Zdaniem mojem, rozkoszna to dziewka.
Sir Tob.  Dobrego rodu charcica; a szaleje za mną. Co ty na to?
Sir Andrz.  I za mną też pewnego razu jedna dziewczyna szalała.
Sir Tob.  Idźmy spać, panie Jędrzeju. Trzeba, żebyś posłał po więcej pieniędzy.
Sir Andrz.  Jeśli nie dostanę twojej synowicy, będzie ze mną krucho.
Sir Tob.  Poślej po więcej pieniędzy, panie Jędrzeju! Jeśli jej wkońcu nie dostaniesz, nazwiesz mnie szkapą.
Sir Andrz.  Jeśli tego nie zrobię, będziesz miał prawo na przyszłość słowu mojemu nie wierzyć i gniewać się, jak chcesz.
Sir Tob.  Dobrze, dobrze Chodź tylko ze mną; każę zagrzać parę butelek wina, bo już za późno kłaść się do łóżka. Za mną, panie Jędrzeju, za mną! (Wychodzą).