Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/215

Ta strona została przepisana.
—   205   —

Jej miłość można nazwać apetytem —
Tam dusza niczem, wszystkiem podniebienie —
Miłość tę kończy przesyt i odraza,
Gdy miłość moja głodna jest jak morze,
I zdolna tyle co morze pochłonąć:
Nie równaj moich uczuć dla Oliwii
Z tem, co kobieta zdolna jest czuć dla mnie.
Wiola.  Wiem jednak —
Książę.  Co wiesz?
Wiola.  Zbyt dobrze wiem, panie,
Jaka miłości kobiecej potęga.
Ich serce, panie, wierne jest jak nasze.
A wiem, co mówię. Ojciec mój miał córkę,
Która kochała męża tak namiętnie,
Jak jabym może, gdybym był kobietą,
Kochał cię, panie.
Książę.  Jakie są jej dzieje.
Wiola.  Jej dzieje? — blankiet. Cicha i milcząca,
Nigdy mu uczuć swych nie wyjawiła,
A tajemnica, jakby robak w pączku,
Toczyła skrycie róże jej oblicza,
W duszy cierpiała, w czarnej melancholii,
Jak cierpliwości posąg na mogile,
Słoniła boleść żałosnym uśmiechem.
Czy to nie była miłość? powiedz, panie.
My więcej mówim, więcej przysięgamy,
Lecz więcej u nas pozorów niż prawdy,
Wiele obietnic lecz miłości mało.
Książę.  Czy siostra twoja umarła z miłości?
Wiola.  Mojego domu wszystkie we mnie siostry
I braci widzisz — a jednakże nie wiem —
Czy mam iść teraz?
Książę.  O, idź, idź bez zwłoki!
Daj jej ten klejnot, powiedz, że w mej duszy
Żadna odmiana miłości nie skruszy. (Wychodzą).