Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/224

Ta strona została przepisana.
—   214   —

Z któremi pragnie żarty swoje stroić;
Jak głupi maiż ślepo się nie rzucać,
Na pierwsze pióro, co mu w oko wpadnie.
Rzemiosło błazna potrzebuje wprawy
Równie mozolnej, jak mądrego sztuka.
Jego błazeństwo mądrą myśl pokrywa;
Błazeństwo mądrych na głupstwo zarywa.

(Wchodzą: Sir Tobiasz Czkawka i Sir Andrzej Czerwonogębski).

Sir Tob.  Pozdrawiam, mości panie.
Wiola.  Dzień dobry.
Sir Andrz.  Dieu vous garde, monsieur.
Wiola.  Et vous aussi; votre serviteur.
Sir Andrz.  Tak myślę, że jesteś; i ja też jestem twoim.
Sir Tob.  Czy chcesz wejść do domu? Moja synowicą pragnie cię widzieć, jeśli masz do niej interes.
Wiola.  Mam zlecenie do twojej synowicy, panie; chcę powiedzieć, że ona jest celem mojej podróży.
Sir Tob.  Więc nogi zapas, mości panie, i ruszaj!
Wiola.  Moje nogi rozumieją mnie lepiej, niż ja twój rozkaz, mój panie, żebym wziął moje nogi za pas.
Sir Tob.  Chciałem powiedzieć: wejdź do domu.
Wiola.  Najlepiej na to odpowiem, gdy drzwi otworzę i wejdę. Ale widzę, że niepotrzebna fatyga. (Wchodzą: Oliwia i Marya). Najdostojniejsza, najdoskonalsza pani, niech niebo wonny deszcz na ciebie zleje!
Sir Andrz.  Rzadki dworak z tego młodzika. Deszcz wonny! wybornie!
Wiola.  Moje poselstwo nie ma języka, tylko dla twojego dostojnego i łaskawego ucha.
Sir Andrz.  Deszcz wonny! Dostojnego i łaskawego ucha! Zanotuję wszystko na przypadek.
Oliwia.  Każ zamknąć drzwi ogrodu. Zostawcie nas samych.

(Wychodzą: Sir Tobiasz, Sir Andrzej i Marya).

Daj mi rękę, młody panie.
Wiola.  Daję ci, pani, moje posłuszeństwo i moje pokorne służby.
Oliwia.  Powiedz mi twoje nazwisko.