Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/225

Ta strona została przepisana.
—   215   —

Wiola.  Cezaryo jest nazwisko twojego sługi, piękna księżniczko.

Oliwia.  Mojego sługi! Świat stracił wesele,
Odkąd nazwano kłamstwo komplementem;
Wszak jesteś sługą hrabiego Orsyna?
Wiola.  Hrabia Orsyno sługą jest twym, pani,
A sługa sługi twego, twym jest sługą.
Oliwia.  Nie myślę o nim, a gorąco pragnę,
By imię moje z myśli swych wymazał.
Wiola.  Właśnie przychodzę, żeby w myślach twoich
Odnowić pana mojego pamiątkę.
Oliwia.  Wszak zabroniłam ci wspominać o nim.
Lecz gdybyś inną pragnął prośbę zanieść,
Słów twoich chętnem słuchać będę uchem,
Jak sfer harmonii.
Wiola.  Droga moja pani —
Oliwia.  Daruj mi, proszę, że ostatnią razą,
Pod wpływem czarów twej słodkiej wizyty,
Za tobą pierścień mój wysłałam, zwodząc
Mojego sługę, siebie, może ciebie.
Może w tej chwili surowo mnie sądzisz
Za to, że chciałam zmusić cię podstępem
Przyjąć, co twoją własnoscią nie było.
Co mogłeś myśleć? Czy biedny mój honor
Nie był przedmiotem tysiącznych przypuszczeń,
Które okrutne spłodzić może serce?
Dość wyjawiłam dla twojej bystrosci.
Krepa, nie ciało osłania me serce:
Mów więc.
Wiola.  Lituję się nad tobą, pani.
Oliwia.  Litość jest pierwszym do miłości stopniem.
Wiola.  O nie, nie, pani; wszak często, jak mówią,
Dla nieprzyjaciół naszych litosc mamy.
Oliwia.  Już więc czas uśmiech na usta przywołać:
Jak często biedny pychą się nadyma!
Kto ma być łupem, lepiej niech upadnie
Pod lwa pazurem, niż wilka zębami. (Bije zegar).
Zegar mnie łaje, że czas darmo tracę.