Fabian. Aleć on gotów naprawdę owaryować.
Marya. Tem spokojniej będzie w domu.
Sir Tob. Idźmy! Zamkniemy go w ciemnicy i zwiążemy. Moja synowicą jest już przekonana, że owaryowaŁ, możemy więc rzecz przeciągnąć, jemu na karę, a nam na rozrywkę, aż zmęczeni zabawą ulitujemy się nad nim, stawiemy cię u kratek i uwieńczymy jako wynalazczynię waryatów. Ale patrzcie, patrzcie!
Fabian. Nowa zabawa na majówkę.
Sir Andrz. Przynoszę wyzwanie; odczytaj; możesz mi wierzyć, że mu nie brak ani na occie, ani na pieprzu.
Fabian. Czy tak zapalczywe?
Sir Andrz. Bądź spokojny; sam zobaczysz; odczytaj tylko.
Sir Tob. Pokaż. (Czyta) „Młodziku, ktokolwiek jesteś, jesteś tylko urwis i nic więcej“.
Fabian. Dobrze i walecznie!
Sir Tob. (czyta). „Niech cię to nie dziwi i nie zdumiewa, że cię tak kwalifikuję, bo ci nie powiem dlaczego“.
Fabian. Chwalebna ostrożność, która cię zasłania od wszystkich prawnych kruczków.
Sir Tob. (czyta). „Przychodzisz do hrabianki Oliwii, a ona w moich oczach uprzejmie cię traktuje; ale jak pies szczekasz, bo nie dlatego cię wyzywam“.
Fabian. Krótko, ale doskonale nie do sensu!
Sir Tob. (czyta). „Zaczaję się na ciebie, jak będziesz wracał do domu, jeśli ci się tam uda zabić mnie“ —
Fabian. Dobrze!
Sir Tob. (czyta). „Zabijesz mnie jak łotr i opryszek.“
Fabian. Doskonale! zawsze trzymasz się pod wiatr od prawa; doskonale!
Sir Tob. (czyta). „Bądź zdrów! a niech Bóg będzie miłosierny dla jednej z dusz naszych! Może to dla mojej, ale mam lepsze nadzieje; miej się więc na baczności. Twój przyjaciel, jak zasługujesz, a twój przysięgły nieprzyjaciel, Andrzej Czerwonogębski“.
Sir Tob. Jeśli go ten list nie poruszy, to chyba, że nóg nie ma. Wręczę mu go.