Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/246

Ta strona została przepisana.
—   236   —

Malwolio.  Jak piekło, księże Topasie.
Pajac.  Ma jednak łękowate okna, przejrzyste jak barykady, a kratki od strony południowo-północnej są jasne jak heban; żalisz się mimo tego na brak światła?
Malwolio.  Nie jestem waryatem, księże Topasie, i powtarzam, że izba ta jest ciemna.
Pajac.  Mylisz się, szaleńcze, ja ci powiadam, że niema ciemności jak niewiadomość, w której bardziej zagrzązłeś niż w swojej mgle Egipcyanie.
Malwolio.  Ja ci powiadam, że izba ta jest ciemna jak niewiadomość, choćby niewiadomość była tak ciemna jak piekło; ja ci także powiadam, że nie było człowieka bardziej ode mnie pokrzywdzonego. Nie jestem większym od ciebie waryatem, a na próbę zadaj mi, jakie chcesz, byle rozsądne pytanie.
Pajac.  Co trzyma Pitagores o dzikiem ptactwie?
Malwolio.  Że dusza naszej prababki może przypadkiem w ptaku przemieszkiwać.
Pajac.  A. ty, co myślisz o jego zdaniu?
Malwolio.  Szlachetniejsze mam wyobrażenie o ludzkiej duszy, i wcale nie pochwalam jego zdania.
Pajac.  Bądź więc zdrów I Zostań w ciemnościach. Musisz wprzódy podzielać zdanie Pitagoresa, nim przyznam ci rozum; musisz lękać się zabić cietrzewia, żeby nie wygonić duszy twojej prababki. Bądź zdrów!
Malwolio.  Księże Topasie, księże Topasie —
Sir Tob.  Mój najrozkoszniejszy księże Topasie!
Pajac.  Widzisz, że w każdej wodzie mogę pływać.
Marya.  Mógłbyś zrobić to samo bez brody i rewerendy; nie widzi cię.
Sir Tob.  Rozmów się z nim teraz naturalnym twoim głosem, a nie omieszkaj donieść mi, jak go znalazłeś. Pragnę, żeby te figle skończyły się co prędzej. Chciałbym wypuścić go natychmiast, jeżeli to można zrobić bez niedogodności, bo synowicą moja tak na mnie teraz zagniewana, że nie mogę bez niebezpieczeństwa posunąć tego żartu do ostateczności. Przyjdź za chwilę do mojej komnaty. (Wychodzą: Sir Tobiasz i Marya).