Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/253

Ta strona została przepisana.
—   243   —

Lecz później o tem: weźcie go na stronę!
Oliwia.  Na służby moje zawsze rachuj, książę,
Jeśli w mej mocy spełnić twe rozkazy. —
Cezaryo, czemuś słowa nie dotrzymał?
Wiola.  Pani —
Książę.  Oliwio —
Oliwia.  Co mówisz Cezaryo?
Dobry mój panie —
Wiola.  Pan mój chce coś mówić,
Powinność każe milczeć mi na teraz,
Oliwia.  Jeśli ta piosnka na starą jest nutę,
To pieśń ta w uszach tak twardo brzmi moich,
Jak po muzyce wycie.
Książę.  Zawsze sroga?
Oliwia.  Nie, zawsze wierna.
Książę.  Własnej przewrotności.
Okrutna pani, na której ołtarzu
Dusza ma wierne paliła ofiary
Dla okrutnego, niewdzięcznego bóstwa,
Mów, co mam robić?
Oliwia.  Co ci się podoba,
Co twej książęcej przystoi godności.
Książę.  Czemużbym nie miał w śmierci mej godzinie,
Gdybym miał serce jak egipski złodziej,
Zabić, co kocham? Okrutna to zazdrość,
Ale ma jakieś szlachetności piętno.
Słuchaj, co zrobię, skoro twa oziębłość
Z pogardą moje odrzuca ofiary,
Gdy wiem po części, co mnie w twojem sercu
Z przynależnego mi ruguje miejsca.
Ty żyj, tyranko, z sercem twem kamiennem,
Lecz tego gaszka, którego tak kochasz,
Który, Bóg świadkiem i dla mnie jest drogi,
Ta ręka wyrwie z okrutnych twych oczu,
W których króluje na przekór mej woli.
Pójdź ze mną, chłopcze, w myśli mej grzech dojrzał;
Niech krucze serce w gołębicy łonie
To, co ja, cierpi po baranka zgonie (chce odchodzić).