Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/276

Ta strona została przepisana.
—   266   —

Naszym postrachem i łaską odziany
Wszystkie przybory władzy naszej weźmie.
Co o tem myślisz?
Eskalus.  Jeśli mąż jest w Wiedniu,
Godny tej łaski i takich honorów,
Mężem tym jeden Angelo. (Wchodzi Angelo).
Książę.  Przychodzi.
Angelo.  Zawsze książęcym rozkazom posłuszny,
Przybiegam, panie, po twoje zlecenia.
Książe.  Słuchaj, Angelo, życie twoje całe
Głośnym jest świadkiem duszy twej przymiotów.
Lecz sam nie jesteś cnót twych właścicielem,
Nie masz więc prawa w cieniu ich marnować.
Co my z pochodnią, niebo robi z nami:
Jak dla niej samej nie palim pochodni,
Tak cnoty nasze, gdyby na jaw nie szły,
Śpią w naszej duszy, jakgdyby nie były.
Duch nasz odbiera piękne dary nieba,
Tylko, ażeby piękności był twórcą;
Natura bowiem nigdy nie pożycza,
Choćby skrupułu swej doskonałości,
Żeby zarazem gospodarna pani
Od swych dłużników, jak chciwy wierzyciel,
Nie wymagała dzięków i procentów.
Lecz na co długie mowy do człowieka,
Co zna tak dobrze wielkość mych poruczeń?
Przyjm więc, Angelo, w mej nieobecności
Władzę mą całą; śmierć i przebaczenie
W twem będą sercu i na twym języku.
Stary Eskalus, choć pierwszy wybrany,
Twym jest podwładnym. To twa nominacya.
Angelo.  Racz, panie, metal mój wprzód wypróbować,
Nim tak szlachetny, wielki wizerunek
Wyciśniesz na nim.
Książe.  Nie szukaj wybiegów;
Nasz wybór długich skutkiem jest rozmysłów,
Przyjmij więc honor, który ci dajemy.
Odjazd nasz spieszny nie daje nam czasu,