Ja wątpię bardzo —
Lucyo. Wątpienie, to zdrajca,
Który zwycięstwo często z rąk wydziera,
Kiedy nas trwogą odwodzi od próby.
Idź do Angela, naucz go, że ludzie,
Gdy dziewczę prosi, szczodrzy są jak bogi,
Gdy dziewczę klęknie, kiedy łzę wyleje,
Każda jej prośba jest tylko rozkazem.
Izabella. Zobaczę, panie, co mogę dlań zrobić.
Lucyo. A nie trać czasu.
Izabella. Nie zabawię dłużej,
Niż trzeba, żeby matkę zawiadomić.
Poleć mnie bratu, sam przyjmij me dzięki.
Tej jeszcze nocy przyślę wam wiadomość,
Jaki osiągną skutek me zabiegi.
Lucyo. Żegnam cię teraz.
Izabella. Bądź zdrów, dobry panie!
Angelo. Nie róbmy z prawa śmiesznego straszydła,
Co miało ptaki drapieżne odganiać,
A które wkrótce, przez przyzwyczajenie,
Stało się grzędą zamiast być postrachem.
Eskalus. Zgoda, zaostrzmy miecz sprawiedliwości,
By lekko zaciąć, nie żeby zabijać.
Ach, ten młodzieniec, za którym się wstawiam,
Jest synem ojca wysokiej zasługi.
Rozważ sam, panie, (choć wierzę, że ciągle
Życie twe biegło prostą cnoty drogą),