Łokieć. Dalej, odstawcie ich tu! Jeśli to są dobrzy ludzie w rzeczypospolitej, co marnie czas marnują po domach publicznych, to ja nie znam się na prawie. Odstawcie ich tu!
Angelo. Cóż to, mości panie? Jak się nazywasz i po co tu przychodzisz?
Łokieć. Z pozwoleniem waszej dostojności, jestem ubogi konstabl jego królewskiej mości, a nazywam się Łokieć. Stoję na sprawiedliwości i przyprowadzam przed waszą dostojność dwóch znanych dobroczyńców.
Angelo. Dobroczyńców? Cóż to za dobroczyńcy? Czy nie chcesz czasem powiedzieć: złoczyńców?
Łokieć. Jeśli tak się waszej dostojności podoba. Nie wiem ja dobrze, czem są oni, ale to wiem i tego jestem pewny, że wierutne z nich hultaje, że niema w nich okruszyny bezbożności, którą dobry chrześcijanin mieć powinien.
Eskalus. Sprawa doskonale wyłożona dowodzi mądrości urzędnika.
Angelo. Ciągnij rzecz dalej. Co to za ludzie? Imię twoje Łokieć; czemu nie mówisz, panie Łokciu?
Pajac. Nie może, dostojny panie, do tego trzeba światła, a u niego tylko łokcie świecą.
Angelo. A ty, co za jeden?
Łokieć. On, panie? To szynkarczyk, panie, a pół rajfur, sługa złej niewiasty, której dom, jak powiadają, rozwalono na przedmieściu, a która teraz trzyma łazienki, choć nie radziłbym nikomu szukać w nich czystości.
Eskalus. Skąd wiesz o tem?
Łokieć. Żona moja, panie, którą przed niebem i waszą dostojnością prostytuję —
Eskalus. Jakto? twoją żonę?
Łokieć. Tak jest, panie, bo to, dzięki Bogu, uczciwa jest niewiasta.
Eskalus. I dlatego ją prostytujesz?
Łokieć. I siebie samego tak dobrze, jak ją prostytuję, że jeśli ten dom nie jest domem wszeteczności, to tem gorzej dla niej, bo to nic warte domisko.
Eskalus. Ale skąd wiesz o tem, konstablu?
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/290
Ta strona została przepisana.
— 280 —