Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/32

Ta strona została przepisana.
—   22   —

Samotnej wyspy nie rozpromieniła,
Prócz dziecka, które wylęgło się tutaj,
Płód czarownicy, piegowate szczenię.
Aryel.  Syn jej Kaliban.
Prospero.  On sam, ciasna głowo,
Syn jej Kaliban, dzisiaj mój niewolnik.
Wiesz, w jak okrutnej znalazłem cię doli,
Jęki twe litość budziły w niedźwiedziach,
I wilki wyły na krzyk twej boleści.
Były to męki potępieńca godne;
Wybawić z nich cię nie mogła Sykorax.
Lecz gdy przybyłem, kiedym cię usłyszał,
Rozdarłem sosnę, wróciłem ci wolność
Przez moją sztukę.
Aryel.  Dziękuję ci, panie.
Prospero.  Jeśli raz jeszcze szemrać się odważysz,
W dębu sękate wbiję cię wnętrzności,
Żebyś w nich znowu przeżył zim dwanaście.
Aryel.  Przebacz mi; chętnie na twoje rozkazy
Wypełnię służbę posłusznego ducha.
Prospero.  Zrób to, a wolność za dwa dni ci wrócę.
Aryel.  Co więc mam robić? Powiedz, co mam robić?
Prospero.  Idź, nimfy morskiej weź na siebie postać,
Bądź niewidzialny dla każdej źrenicy,
Prócz mej i twojej. Idź, przybierz tę postać,
I wracaj do mnie; idź, a spiesz się tylko!

(Aryel wychodzi).

Obudź się, droga! obudź! Dosyć spałaś.
Obudź się, droga!
Miranda.  Dziwy twej powieści
Sen ciężki na me sprowadziły oczy.
Prospero.  Obudź się teraz, a pójdziemy razem
Do Kalibana, co na słowa nasze
Nigdy nam wdzięcznej nie dał odpowiedzi.
Miranda.  Nie mogę patrzeć na niego bez grozy.
Prospero.  Ale potrzebna dla nas jego służba.
On ogień pali, on przynosi drzewo,
Pełni rozkazy. Hej tam! Kalibanie!