Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/324

Ta strona została przepisana.
—   314   —

Książę.  Pozna cię lepiej, bylem dożył, aby mu naszą rozmowę opowiedzieć.
Lucyo.  Nie boję się ciebie.
Książę.  Bo myślisz, że książę nie wróci, albo sobie wyobrażasz, że jestem zbyt słabym przeciwnikiem; mogę ci jednak trochę dokuczyć i wiem, że się wszystkiego odprzysiężesz.
Lucyo.  Damy się powiesić wprzódy. Mylisz się w twoim o mnie sądzie, mój ojcze. Lecz skończmy rzecz tę na teraz. Możeszli mi powiedzieć, czy Klaudyo umrze jutro?
Książę.  Dlaczego miałby umrzeć, mój panie?
Lucyo.  Dlaczego? Dlatego, że butelkę za pomocą lejka napełnił. Chciałbym, żeby książę, o którym mówiliśmy, co prędzej wrócił, inaczej bowiem ten wykapłoniony namiestnik wstrzemięźliwością całe państwo wyludni. Wróblom nawet niewolno pod jego dachem się gnieździć, zbyt są jurne. Sam książę sądziłby w ciemności czyny ciemności, a nie wprowadził ich na światło dzienne. Jakże pragnę, aby wrócił! Biedny ten Klaudyo skazany na śmierć za podgięcie fartuszka! Bądź zdrów, dobry ojcze, a proszę cię, módl się za mną. Książę, raz ci jeszcze powtarzam, jadłby w piątek baraninę. Choć minęły już jego dobre czasy, jeszcze jednak, wierzaj mi, gotów się cmoktać z żebraczką, którą czuć czosnkiem i berłowym chlebem. Powiedz, że ja ci to powiedziałem. Bądź zdrów! (wychodzi).

Książę.  Z największych królów złośnik się natrząsa,
Najbielszą cnotę zawiść z tyłu kąsa;
Gdzie król klucz znajdzie, co szczelnie zamyka
Żółć, ściekającą z potwarzy języka?
Lecz ktoś nadchodzi.

(Wchodzą: Eskalus, Stróż więzienia, Rajfurka i Straż).

Eskalus.  Precz z nią do więzienia!
Rajfur.  Dobry mój panie, bądź dobrym i dla mnie. Dostojność wasza ma u ludzi imię człowieka miłosiernego, dobry mój panie.
Eskalus.  Po dwóch i trzech ostrzeżeniach zawsze to samo