przestępstwo? Toć na ten widok samo miłosierdzie kląćby zaczęło i zmieniło się na tyranię.
Stróż. Rajfurka ta praktykuje od lat jedenastu, z przeproszeniem waszej dostojności.
Rajfurka. Dobry panie, to niejaki Lucyo mnie denuncyował. Zrobił dziecko Kasi Trzymaj-go-nizko jeszcze za czasów księcia; obiecał się z nią ożenić; dziecko będzie miało rok i trzy miesiące na świętego Filipa i Jakóba, chowało się u mnie, a patrzcie, jak mi za to płaci.
Eskalus. Wiem, że to rozpustny jegomość; zawezwać go, żeby się stawił przed nami. Tymczasem, precz z nią do więzienia! Precz z nią! ani słowa więcej. (Wychodzą: Rajfurka i Straż). Stróżu, brat mój Angelo jest nieugięty. Klaudyo musi umrzeć jutro. Poślej mu księdza i dopilnuj, żeby miał wszystko, co chrześcijańska miłość nakazuje. Gdyby brat mój chciał się był moją litością kierować, nie przyszłoby mu na tem koniec.
Stróż. Ten właśnie braciszek był już u niego i na śmierć go dysponował.
Eskalus. Dobry wieczór, dobry ojcze.
Książę. Błogosławieństwo boże z tobą!
Eskalus. Skąd jesteś, mój ojcze?
Książę. Nie z tego kraju, chociaż czas niejaki
Zostać tu muszę; z mojego klasztoru
Ojca świętego rozkaz mnie oddalił
W świątobliwości jego interesach.
Eskalus. Co słychać nowego na świecie?
Książę. Nic nowego, chyba to, że uczciwość tak na gorączkę zapadła, iż tylko śmierć może ją wyleczyć; sama tylko nowość poszukiwana, a tak niebezpieczną jest rzeczą zestarzeć się w jakiejbądź professyi, jak korzystną zmieniać co chwila rzemiosło. Ledwo jest dosyć szczerości na ziemi, aby towarzystwo zachować, tyle jednak zaręczeń, że wszyscy przeklinają stowarzyszenia: na tej zagadce obraca się mądrość świata. Dość to stara nowina, a przecie codzienna to nowina. Proszę cię teraz, panie, powiedz mi, jaki był charakter księcia?