Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/329

Ta strona została przepisana.
—   319   —

Chętną ci służyć.
Izabella.  To moje życzenie.
Książę.  Czy wierzysz w moją życzliwą przychylność?
Maryana.  Wierzę, bo tego dałeś mi dowody.
Książę.  Ściśnij więc rękę młodej towarzyszki,
Która gotową ma dla ciebie powieść.
Ja czekam na was, lecz nie traćcie czasu,
Bo noc wilgotna niedługo zapadnie.
Maryana.  Czy chcesz pójść ze mną?

(Wychodzą: Maryana i Izabella).

Książę.  O, władzo, potęgo,
Ócz tysiąc błędnych w ciebie się wlepiło!
Tysiące sprzecznych, a fałszywych wieści
O każdym czynie twym wśród tłumu krąży!
Tysiączne ludzkich dowcipów wybryki
Robią cię ojcem swych szalonych marzeń,
W swych wyobraźniach męczą cię bez końca!

(Wchodzą: Maryana i Izabella).

Czy już z powrotem? Czy zgoda na wszystko?
Izabella.  Chętnie się, ojcze, sprawy tej podejmie,
Jeśli ty radzisz.
Książę.  Ja nietylko radzę,
Lecz błagam o to.
Izabella.  Niewiele masz mówić,
Tylko odchodząc, cichym szepnij głosem:
„Pamiętaj o mym bracie!“
Maryana.  Bądź spokojna.
Książę.  I ty spokojną bądź, o! córko moja,
Bo on jest twoim mężem zaręczonym,
Wasze spotkanie nie może być grzechem,
A praw twych świętość podstęp nasz rozgrzesza.
Do dzieła teraz, idźmy! czas ucieka:
Siać wprzódy musi, kto na żniwo czeka.

(Wychodzą).