Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/336

Ta strona została przepisana.
—   326   —

razie nic o tem, co się tu zawiera. Lecz patrz, już gwiazda poranna budzi pasterza. Przestań się dziwić, jak się to wszystko stało; wszelka trudność łatwa jest temu, który zna jej sekret. Zawołaj oprawcę i precz z głową Barnardyna! Wyspowiadam go natychmiast i przygotuję do lepszej ojczyzny. Widzę twoje zadziwienie; list ten wytłómaczy ci wszystko. Idźmy, bo już prawie dzień biały. (Wychodzą).

SCENA III.
Inna izba więzienia.
(Wchodzi Pajac).

Pajac.  Mam tu tyle znajomości, co w naszym magazynie; myślałby kto, że to własny dom pani Przepieczonej, bo co krok spotykam jakiego z jej starych klientów. Mamy tu najprzód młodego pana Postrzeleńca; dostał się on tu za ładunek bibuły[1] i starego imbieru, oceniony sto dziewięćdziesiąt siedem funtów szterlingów, a który mu przyniósł pięć grzywien gotowizną: ale nic w tem dziwnego, imbier nie był podówczas poszukiwany, bo wszystkie stare kobiety powymierały. Mamy tu także niejakiego panicza nazwiskiem Hołupiec; dostał się do nas na żądanie sławetnego Trzywłosa, bławatnika, za cztery ubrania atłasowe brzoskwiniowego koloru, bo był twardy jak brzoskwiniowa pestka do zapłaty. Siedzi tu następnie młody Kostka, młody pan Przysięgalski i pan Miedziostrogski i pan Głodosługski, człowiek od szabli i sztyletu, i młody pan Psujdziedzicki, co zabił tłustego Pudynga, i pan fechtmistrz Rębaczewski, i nieustraszony pan Rzemyczek, wielki podróżnik, i szalony Półkwaterek, co zakłuł pana Garnca, i jeśli się nie mylę, czterdziestu

  1. Lichwiarze za czasów Szekspira, jak dziś, dawali młodym marnotrawcom gotowizną małą tylko część summy biletem uznanej, resztę stanowiły towary wszelkiego rodzaju, a w Anglii bardzo często bibuła.