Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/338

Ta strona została przepisana.
—   328   —

Barnard.  Przysięgam, że nie chcę dziś umrzeć mimo twoich wszystkich perswazyi.
Książę.  Ale słuchaj tylko —
Barnard.  Jeśli mi masz co do powiedzenia, chodź do mojej ciupy, z której nie myślę się dziś na krok oddalić.

(Wychodzi. — Wchodzi Stróż więzienia).

Książę.  O, bydlę, umrzeć ani żyć niezdolne!
Idźcie, prowadźcie go na rusztowanie.

(Wychodzą: Abhorson i Pajac).

Stróż.  W jakim znalazłeś stanie więźnia, ojcze?
Książę.  Człowiek ten nie jest dziś na śmierć gotowy,
Na świat go tamten słać w obecnym stanie
Byłoby zbrodnią.
Stróż.  Słuchaj mnie, mój ojcze:
Właśnie dziś rano na zgniłą gorączkę
Umarł w więzieniu niejaki Ragozyn,
Głośny pirata, był on w Klaudya wieku,
Ich włos i broda jednej były farby;
Co mówisz, czyli nie byłoby dobrze,
Dać czas pokuty temu grzesznikowi,
A zaspokoić żądania Angela
Widokiem głowy do Klaudya podobnej?
Książę.  O, niebo samo na pomoc nam przyszło!
Spiesz się! Godzina, którą ci wyznaczył,
Już niedaleko, dopilnuj, by wszystko
Wedle się jego spełniło rozkazów.
Ja tu powrócę, gdy się na dzień zbierze,
Na śmierć to dzikie przygotować zwierzę.
Stróż.  Ojcze mój, wszystko wykonam bez zwłoki.
Barnardyn musi umrzeć popołudniu.
Co zrobić z Klaudyem, by mnie uratować
Od niebezpieczeństw głowie mej grożących,
Gdy się dowiedzą, że Klaudyo żyje?
Książę.  Słuchaj mej rady: zamknij w ciemnych lochach
Obu tych więźniów, a bądź przekonany,
Że zanim słońce dwa razy pozdrowi
Jasnem obliczem ziemi tej mieszkańców,
I twoja także skończy się obawa.