Książę. Więc jesteś wdową?
Maryana. Nie wdową, mój książę.
Książę. Co? ni mężatką, ni panną, ni wdową?
Lucyo. To może jest szurgotką, mości książę; niejedna z takich ichmościanek nie jest ani panną, ani wdową, ani mężatką.
Książę. Zamknijcie gębę temu paplaczowi;
Jakżebym pragnął, by miał jaką sprawę,
Aby w swej właśnie sprawie perorował!
Lucyo. Bardzo dobrze, mości książę.
Maryana. Wyznaję, nigdy nie byłam zamężną,
Wyznaję także, że nie jestem panną:
Poznałam męża, chociaż mąż mój nie wie,
Że i on także poznał mnie za żonę.
Lucyo. To chyba był pijany, mości książę, trudno inaczej tajemnicę tę wytłómaczyć.
Książę. Pragnąłbym dla miłości milczenia, żebyś i ty był pijany.
Lucyo. Bardzo dobrze, mości książę.
Książę. Lecz to w Angela sprawie nie jest świadek.
Maryana. Przebacz mi, książę. Ta młoda kobieta,
Która go skarżyć przyszła o porubstwo,
Oskarża razem i mojego męża,
A czas oznacza, w którym, jak dowiodę,
Sama go w mojem trzymałam objęciu
I miałam jego miłości dowody.
Angelo. Czyż jeszcze kogo oprócz mnie oskarża?
Maryana. Nie sądzę.
Książę. Jednak mówisz o twym mężu.
Maryana. O mężu, lecz tym mężem jest Angelo;
On myśli, że on nigdy mnie nie poznał,
Pewny, że tylko poznał Izabellę.
Angelo. A, to już nadto! Pokaż mi oblicze.
Maryana. Na rozkaz męża zdejmuję zasłonę (odsłania się).
Czy twarz poznajesz, okrutny Angelo,
Która, jak kiedyś nieraz przysięgałeś,
Czułych twych spojrzeń nie była niegodną?
To ręka, którą w twej trzymałeś ręce,