Płomyk radości w oczach jego widzę.
Zły czyn, Angelo, na dobre ci wyszedł;
Kochaj twą żonę, bo lepsza od ciebie.
Serce mi w piersiach radzi miłosierdzie,
Jednemu tylko nie mogę przebaczyć.
(Do Lucya) Ty, ty, mopanku, coś tak dobrze wiedział,
Że jestem tchórzem, osłem i szaleńcem,
Że jestem cały z rozpusty zlepionym,
Czemże na tyle pochwał zasłużyłem?
Lucyo. Na uczciwość, mój książę, wszystko na żart tylko mówiłem. Jeśli chcesz powiesić mnie za to, nic łatwiejszego, ale co do mnie, jeśli to być może, wolałbym zamienić szubienicę na chłostę.
Książę. Nie, najprzód chłosta, potem szubienica.
Poprzednio, stróżu, ogłoś po ulicach,
Że jeśli jaką łotr ten skrzywdził dziewkę,
(A sam niedawno wyznał pod przysięgą,
Że jego sprawą jedna była matką)
Niech się tu stawi, a my zaręczamy,
Że ją natychmiast wziąć musi za żonę,
Następnie chłosta, wkońcu szubienica.
Lucyo. Błagam cię, książę, nie żeń mnie z wytłukiem. Wszak sam powiedziałeś przed chwilą, że cię zrobiłem księciem; dobry panie, nie chciej w nagrodę robić mnie rogalem.
Książę. Na honor, musisz pojąć ją za żonę.
Na ten raz twoim przebaczam potwarzom,
I resztę kary odpuszczam łaskawie.
Zamknij go teraz i zrób, co kazałem.
Lucyo. Zmuszać człowieka do pojęcia za żonę wytłuka, jest to skazać go na śmierć, chłostę i postronek.
Książę. Potwarz na księcia zasługuje na to. —
Pamiętaj, Klaudyo, że musisz naprawić
Krzywdę niewinnej dziewce wyrządzoną. —
Niech ci Bóg szczęści, dobra Maryano!
Bądź wdzięczny, kochaj żonę twą, Angelo,
Jak jej spowiednik znam wszystkie jej cnoty. —
Za twoją dobroć, dzięki ci, Eskalus,