Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/48

Ta strona została przepisana.
—   38   —

Antonio.  Dobądźmy!
Gdy ja podniosę dłoń, ty podnieś twoją,
Uderz Gonzala!
Sebast.  Jedno jeszcze słowo.

(Rozmawiają na stronie. Muzyka. Wchodzi Aryel niewidzialny).

Aryel.  Pan mój, przez sztukę swoją, jeszcze w porę
Odkrył grożącą śmierć przyjacielowi,
I żeby jego nie zmarniały plany,
Na ich ratunek pospieszyć mi kazał.

(Śpiewa do ucha Gonzala).

Gdy ty chrapiesz, śpisz głęboko,
Sprzysiężenia czuwa oko,
Aby spiski knuć.
Jeśli drogie ci jest życie,
Z myśli senne zrzuć owicie,
I zbudź się, zbudź!
Antonio.  Niech i tak będzie: nie traćmy więc czasu!
Gonzalo.  Aniele stróżu, ocal życie króla! (Budzą się wszyscy).
Alonso.  Zbudźcie się wszyscy! Co znaczą te miecze?
Wzrok obłąkany?
Gonzalo.  Co to wszystko znaczy?
Sebast.  Gdyśmy nad waszym czuwali spoczynkiem,
Nagle się głuche rozległo ryczenie
Byków, lwów raczej; czy was nie zbudziło?
Jeszcze drżę cały.
Alonso.  Ja nic nie słyszałem.
Antonio.  Głos mógłby uszy potworów przerazić,
I ziemią wstrząsnąć! To było ryczenie
Całej lwów trzody.
Alonso.  Czyś słyszał, Gonzalo?
Gonzalo.  Na honor, panie, słyszałem brzęczenie
Dziwnej natury, które mnie zbudziło.
Ledwom cię trącił i otworzył oczy,
W ich ręku nagie miecze zobaczyłem;
A i to prawda, że słyszałem szelest.
Bądźmy ostrożni, miejsce to opuśćmy,
A dla pewności dobądźmy oręży.
Alonso.  Więc idźmy dalej, i biednego syna