Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/53

Ta strona została przepisana.
—   43   —

Trynkulo.  O Stefano, czy masz więcej tego napitku?
Stefano.  Całą beczkę, człowieku. Moją piwnicą jaskinia nad morzem, gdzie wino złożyłem. A ty, ciołku z księżyca, jakże tam z twoją febrą?
Kaliban.  Czy nie spadłeś ty z nieba?
Stefano.  Z księżyca; możesz mi wierzyć. Byłem kiedyś chłopem na księżycu.

Kaliban.  Jam cię tam widział i czczę cię w pokorze.
Nieraz mi moja wskazywała pani
Ciebie, psa twego i widły w twem ręku.

Stefano.  Przysięgnij na to — pocałuj księgę — niebawem przydamy jej nowej treści. Przysięgnij!
Trynkulo.  Na to jasne słoneczne światło, to jakaś głupia potwora. A ja się jej bałem! To jakaś niedołężna potwora. Chłop na księżycu! Biedna, łatwowierna potwora! Mimo tego, nieźle ciągniesz, potworo, wyznaję.

Kaliban.  Cal każdy ziemi żyznej ci pokażę;
Pokornie twoje nogi ucałuję;
O, bądź mi bogiem!

Trynkulo.  Na to dzienne światło, przewrotny pijak z tej potwory; byle bóg jego zasnął, ukradnie mu butelkę.
Kaliban.  Całując nogi, wierność ci przysięgnę.
Stefano.  Dalej więc, klękaj i przysięgaj!
Trynkulo.  Na śmierć się zaśmieję z tej psiogłowej potwory; najpodlejsza potwora! Palce mnie świerzbią, żeby mu skórę wygarbować.
Stefano.  Dalej, całuj!
Trynkulo.  Gdyby tylko nie był pijany. Co za obrzydła potwora!

Kaliban.  Źródła ci wskażę, jagód ci nazbieram,
Ryb ci nałapię, drzewa ci nanoszę.
Mór niechaj porwie dawnego tyrana!
Jednej mu drzazgi więcej nie poniosę,
Lecz pójdę z tobą, cudowny człowieku.

Trynkulo.  Potwora najśmieszniejsza! Robić cudem biednego opoja!

Kaliban.  Idź, proszę, ze mną tam, gdzie jabłka rosną;
Trufle ci długim wygrzebię pazurem,
Pokażę, kędy sojki gniazda ścielą,