Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/58

Ta strona została przepisana.
—   48   —


SCENA II.
Inna część wyspy.
(Wchodzą: Stefano, Trynkulo, za nimi Kaliban z butelką).

Stefano.  Ani słowa więcej! Jak wypróżnimy beczułkę, zaczniemy pić wodę; ale przody, ani kropelki. Śmiało więc naprzód i szturmuj do flaszki! Sługo potworo, pij do mnie!
Trynkulo.  Sługo potworo! To wyspa szaleństwa. Powiadają, że tylko pięciu liczy mieszkańców; my tu trzej jesteśmy; jeśli dwaj pozostali mają głowy naszym podobne, chwieje się państwo w swoich podstawach.
Stefano.  Pij, sługo potworo, kiedy ci rozkazuję. I cóż tak na mnie patrzysz? Zdawałoby się, że ci oczy do głowy przyśrubowano.
Trynkulo.  I gdzież chcesz, żeby mu je przyśrubowano? Byłby prawdziwie nieoszacowaną potworą, gdyby miał oczy w ogonie.
Stefano.  Mój pachołek potwora język w winie utopił; co do mnie, ja i w morzu utopić się nie mogłem. Nim dostałem się do brzegu, tam i sam trzydzieści i pięć mil upłynąłem. Na to światło dzienne, potworo, będziesz moim porucznikiem albo chorążym.
Trynkulo.  Zrób go porucznikiem; nim zacznie nosić chorągiew, trzeba, żeby przód sam stać mógł na nogach.
Stefano.  Nie cofniemy przynajmniej kroku, monsieur potworo.
Trynkulo.  Ani posuniecie go naprzód, ale jak psy milczkiem przycapniecie.
Stefano.  Ciołku z księżyca, otwórz gębę choć raz w życiu jeśli jesteś dobrym ciołkiem z księżyca.

Kaliban.  Pozwól mi, panie, oblizać twój trzewik;
A temu służyć nie chcę — nie ma serca.

Trynkulo.  Kłamiesz, ty najgłupsza potworo! Mam dosyć serca, żeby policyanta przez kij przesadzić. Jakto, ty bezwstydna rybo, byłże kiedy tchórzem człowiek, który wypił tyle wina, co ja dzisiaj? I ty śmiesz prawić takie potwarcze kłamstwa, ty co jesteś tylko pół rybą a pół potworą?