Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/63

Ta strona została przepisana.
—   53   —

Sebast.  Przy pierwszej zręczności
Dokończym dzieła.
Antonio.  Dokończym tej nocy,
Bo teraz, ciężką znużeni podróżą,
Nie będą zdolni czujnej straży trzymać,
Jak wypoczęci.
Sebast.  Tej nocy. Dość na tem!

(Uroczysta i dziwna muzyka. Prospero w powietrzu, niewidzialny. Wchodzą dziwne postacie i zastawiają ucztę. Tańczą wokoło, a uprzejmymi znakami pozdrowienia zapraszają króla i jego towarzyszy, żeby jedli. Potem wychodzą).

Antonio.  Skąd ta harmonia? Dobrzy przyjaciele,
Słuchajcie tylko!
Gonzalo.  Dziwnie słodkie pieśni!
Alonso.  Ześlej nam, Boże, twych stróżów aniołów!
I cóż to było?
Sebast.  Żyjące jasełka.
Uwierzę teraz, że są jednorożce,
Że jest w Arabii drzewo — tron Fenixa, —
Że tej godziny Fenix tam króluje.
Antonio.  Wierzę w to wszystko. Niech się do mnie zgłosi
Rzecz, w którą żaden wierzyć nie chce człowiek,
A ja przysięgą prawdziwość jej stwierdzę.
Nie, nigdy żaden podróżny nie kłamał,
Chociaż go głupi potępia domator.
Gonzalo.  Ktoby mi wierzył, gdybym w Neapolu
Prawił, że takich widziałem wyspiarzy,
(Bo bez wątpienia to lud jest tej wyspy),
Co pod postacią dziwną i potworną
Mają obyczaj lepszy, łagodniejszy,
Niżeli wielu, ba! niźli ktokolwiek
Z ludzi żyjących w naszem pokoleniu?
Prospero  (na str.). Poczciwy panie, dobrze powiedziałeś,
Bo z was niejeden od dyabła jest gorszy.
Antonio.  Nigdy się dosyć wydziwić nie mogę,
Jak te postacie, te ruchy i dźwięki,
Choć bez języka, dziwnie wyrażają
Niemą rozmowę.