Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/64

Ta strona została przepisana.
—   54   —

Prospero  (na str.).Nie chwal ich przed czasem.
Francis.  Cudem zniknęli.
Sebast.  Mniejsza, skoro po nich
Bankiet się został; bo mamy żołądki.
Czyli chcesz, królu, skosztować?
Alonso.  Dziękuję.
Gonzalo.  Na honor, królu, nie masz się co lękać.
Kto z nas, w dzieciństwie, dalby temu wiarę,
Że są górale z wolami jak woły,
Na których szyjach wiszą torby mięsa?
Lub że są ludzie z głowami na piersiach,
Za co nam każdy wędrownik dziś ręczy,
Co za powrotem bierze pięć za jedno?[1]
Alonso.  Co do mnie, biorę za łyżkę bez trwogi,
Choćby to była ma ostatnia uczta;
Czuję, że minął już mój czas najlepszy,
Mniejsza o resztę. Za mną, bracie, książę!

(Grzmoty i błyskawice. Wbiega Aryel w postaci harpii, roztacza skrzydła nad stołem; bankiet znika).

Aryel.  Wy trzej grzesznicy, chciało przeznaczenie,
(Wszechwładca ziemi i wszech ziemskich rzeczy),
Żeby łakome wypluło was morze
Na dziką wyspę, gdzie niema człowieka,
Boście niegodni żyć pomiędzy ludźmi.
Ja wam szaleństwem zmysły pomięszałem.

(Widząc, że Alonso, Sebastyan i inni dobywają oręży).

Właśnie z podobną do waszej odwagą
Topią się ludzie, albo się wieszają.
Szaleni, jam jest sługą przeznaczenia;
Żywioły, wasze hartujące miecze,
Tak mogą łatwo wiatr świszczący ranić,
Lub zabić fale wciąż się zsuwające,
Jak jeden puszek z moich piór otrącić.
Jak ja bezranni moi towarzysze.

  1. Dawnymi czasy każda podróż tyle przedstawiała niebezpieczeństw, że wybierający się w daleką drogę składał w depozyt summę pieniędzy, którą za powrotem odbierał pięć za jeden. Jeśli nie wrócił, summa zostawała własnością depozytaryusza.