Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/70

Ta strona została przepisana.
—   60   —

Ceres.  Urodzajna zawsze niwa,
Spichlerz zawsze pełny żniwa,
I gron pełne Winogrady,
Pod owocem zgięte sady,
I dnie wiosny zawsze świeże,
Aż swe plony jesień zbierze,
Błogie żniwa, urodzaje:
Ten wam posag Ceres daje.
Ferd.  Szczytne widzenie! Jakie słodkie pieśni!
Wolnoż mi myśleć, że to duchów dzieło?
Prospero.  Duchy, wezwane sztuki mej potęgą,
Pełnią posłuszne wszechwładną mą wolę.
Ferd.  Obym na zawsze na tej wyspie został!
Ojciec potężny, córka tak urocza
Samotną wyspę na raj przemieniają.

(Juno i Ceres szepcą na stronie, na rozkaz ich oddala się Irys).

Prospero.  Cicho! boginie szepcą uroczyście;
Na nowe cuda czekajcie w milczeniu,
Lub czary moje w niwecz się obrócą.
Irys.  Wy, Najady, wędrownych potoków mieszkanki,
Których oczy niewinne, a z sitowia wianki,
Rzućcie na me wezwanie siedziby mruczące,
I posłuszne Junonie, stańcie na tej łące:
Spieszcie, nimfy, a chórów waszych ton uroczy
Ten związek czysty nowym blaskiem niech otoczy!

(Wchodzą Nimfy).

Opaleni żniwiarze, zmęczeni sierpami,
Opuśćcie brózdy wasze, a cieszcie się z nami,
Kapelusz z słomy wdziejcie na spocone czoło,
I ze świeżym nimf chórem tańcujcie wesoło.

(Wchodzą Żniwiarze przystojnie ubrani i z Nimfami wdzięczny taniec rozpoczynają. Przy końcu wstaje nagle Prospero i mówi, poczem duchy znikają śród głuchej i pomieszanej wrzawy).

Prospero  (na str.). Wybiegł mi z myśli spisek na me życie,
Przez Kalibana i spółwinnych knuty;
Chwila wybuchu nadeszła już prawie.
(Do Duchów). Dobrze. Dość na tem. Oddalcie się teraz!
Ferd.  Dziwna przemiana. W duszy twego ojca