Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/74

Ta strona została przepisana.
—   64   —

odzież. Dopóki jestem królem na tej wyspie, dowcipni ludzie nie będą bez nagrody. Kraść pod sznur ze sznura! to koncept nie lada. Weź i to jeszcze w dodatku.
Trynkulo.  Teraz twoja kolej, potworo. Namaż palce lepem i bierz, co zostało.

Kaliban.  Nitki nie wezmę. Darmo czas tracimy;
Zmieni nas w gęsi albo koczkodany
O nizkich czołach i szpetnej postaci.

Stefano.  Potworo, do roboty! Pomóż nam zanieść to wszystko do mojej beczułki, albo cię wygnam z mojego królestwa. Bierz i ruszaj!
Trynkulo.  I to.
Stefano.  I to jeszcze.

(Słychać krzyk polujących. Wchodzą duchy w postaci psów, które podszczuwane przez Prospera i Aryela, gonią za Stefanem, Trynkulem i Kalibanem).

Prospero.  Wyczha, Góralu, wyczha!
Aryel.  Srebro, tędy, wyczha!
Prospero.  Furyo, Furyo, tędy! Tyranie, wyczha! tędy!

(Kaliban, Stefano i Trytikido uciekają).

Teraz niech duchy kości im połamią,
Bez miłosierdzia, suchym reumatyzmem,
Niech im muskuły kurczem pościągają,
Po ciele więcej niech wyszczypią cętek,
Niż ich ma skóra dzika lub lamparta.
Aryel.  Słyszysz, jak ryczą?
Prospero.  Szczuj ich, jak należy!
Mam teraz wszystkich wrogów w mojem ręku.
Niedługo moje zakończą się prace,
I ty w powietrzu jak wiatr będziesz wolny:
Na chwilę jeszcze pełnij me rozkazy.

(Wychodzą).