Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/75

Ta strona została przepisana.
—   65   —



AKT PIĄTY.
SCENA I.
Przed celą Prospera.
(Wchodzą: Prospero, w czarnoksięskiej odzieży i Aryel).

Prospero.  Wszystkie zamiary moje dojrzewają:
Duchy posłuszne, nie pękają czary,
I czas swe brzemię dźwiga bez przeszkody.
Która godzina?
Aryel.  Już dochodzi szósta,
O której skończyć miały się twe prace.
Prospero.  Tak powiedziałem, gdym rozbudzał burzę.
Gdzie król jest, gdzie są jego towarzysze?
Aryel.  Wedle twej woli, jak ich zostawiłeś,
W lipowym gaju twą cieniącym grotę,
Czekają więźnie, aż im wolność wrócisz.
Król i brat jego i brat twój, o panie,
Zawsze tym samym ujęci są szałem;
Reszta boleje w rozpaczy i smutku,
A nadewszystko ten, którego zwałeś
Szanownym starcem, uczciwym Gonzalo;
Strumień łez gorzkich po brodzie mu ścieka,
Jak podczas zimy kapie deszcz ze strzechy.
Czary twe skutek tak wywarły dzielny,
Że gdy ich ujrzysz, sam się ulitujesz.
Prospero.  Tak myślisz, duchu?
Aryel.  Gdybym był człowiekiem,
Litośćbym uczuł.
Prospero.  I ja ją uczuję.
Gdy ty, z powietrznych ulepiony cząstek,
Nad ich cierpieniem czujesz miłosierdzie,
Jakżebym silniej nie czul ich boleści
Ja, z jednej z nimi ulepiony gliny,
Jak oni ludzkich świadom namiętności?
Choć byłem ciężko od nich pokrzywdzony,