Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/79

Ta strona została przepisana.
—   69   —

Lecz jak się stało, że Prospero żyje
Tu, na tej ziemi?
Prospero.  Godny przyjacielu,
Pozwól mi naprzód starość twą uściskać,
Bo ci należna cześć bez żadnych granic.
Gonzalo.  Czy to złudzenie? czy to rzeczywistość?
Co myśleć, nie wiem.
Prospero.  Subtelne wyziewy
Tej wyspy jeszcze zmysły twoje poją,
Rzeczywistości odejmują wiarę.
Witam was wszystkich, moi przyjaciele!

(Na stronie do Sebastyana i Antonia)

Wy, godna paro, łatwoby mi było
Królewskich gniewów piorun na was ściągnąć,
I w dwóch poddanych pokazać dwóch zdrajców;
Ale nie pora plotkami się bawić.
Sebast.  (na str.). Przez jego usta dyabeł do mnie mówi.
Prospero.  Nie. (Do Ant.) Co do ciebie, ze wszystkich najgorszy,
Którego bratem nazywać nie mogę,
Ust bowiem moich nie chcę tak pokalać,
Wszystkie ci czarne przebaczam występki,
Tylko się o me księstwo dopominam,
Które, wiem dobrze, powrócić mi musisz.
Alonso.  Jeżeli jesteś prawdziwym Prosperem,
Powiedz nam cuda twego ocalenia;
Jak nas spotkałeś, których na wybrzeżu
Rozbiła burza, trzy temu godziny,
Drogiego syna (o gorzkie wspomnienie!)
Mego Fernanda, w falach pogrzebała?
Prospero.  Z boleścią słyszę, królu, o twej stracie.
Alonso.  Strata tak wielka, że cierpliwość sama
Mówi, że na nią lekarstwa mi nie da.
Prospero.  Nie chciałeś raczej wezwać jej na pomoc;
Ja bowiem, dzięki jej wszechwładnej sile
I słodkim wpływom, po równem nieszczęściu,
Znalazłem pokój w cichej rezygnacyi.
Alonso.  Mówisz: po równem mojemu nieszczęściu?
Prospero.  Po równie wielkiem i świeżem jak twoje.