Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/82

Ta strona została przepisana.
—   72   —

Alonso.  Amen! Gonzalo.
Gonzalo.  Pan Medyolanu
Po toż z swojego wygnany byi księstwa,
By w Neapolu ród jego królował?
Cieszcie się wszyscy radością nad radość,
Zapiszcie złotem na wiecznych kolumnach:
W jednej podróży i Klarybel męża
Znalazła w Tunis, i brat jej, Ferdynand,
Tam żonę znalazł, gdzie miał sam zaginąć,
Prospero księstwo na ubogiej wyspie,
A my tam wszyscy znaleźliśmy siebie,
Gdzie nikt już myśli swoich nie był panem.
Alonso  (do Ferdynanda i Mirandy).
Dajcie mi ręce. Niech żal i zgryzota
Na tego duszę spadną, co wam teraz
Szczęścia nie życzy.
Gonzalo.  Niech tak będzie, Amen!

(Wchodzi Aryel, za nim. Kapitan i Bosman, odurzeni).

Patrz, patrz, mój królu! nowi towarzysze!
Czy nie mówiłem: zuch ten nie utonie,
Póki na lądzie stoją szubienice?
Jakto, grzeszniku, ty, co na okręcie
Umiałeś bluźnić wszystkiemu co święte,
Teraz na lądzie przekleństw w gębie nie masz
Co tam nowego?
Bosman.  Najlepsza nowina,
Żeśmy znaleźli króla i dwór cały,
Że okręt, który, trzy temu godziny,
Opuściliśmy rozbity na skałach,
Znowu, we wszystkie swe przybrany stroje,
Czeka nas dziarski jak w dniu wypłynięcia.
Aryel  (na str.). Całej tej służby dokonałem, panie,
Od czasu wyjścia.
Prospero  (na str.).Dobrze, bystry duchu!
Alonso.  To nie jest ziemskich rzeczy bieg zwyczajny;
Po cudzie, nowy, większy cud się jawi.
Jak tu przybyłeś? opowiedz nam teraz.
Bosman.  Gdybym był pewny, że jeszcze nie marzę,