szewcy, poczwary... los rozprasza i łączy, kropelka soku zmienia serca, widma zjawiają się i nikną, groza rozwiewa się śmiechem, miłość przeistacza w złudzenie.
Próżnoby w tem szukać ciągu i logiki... Fantazya ze starych upiorów wydobywa bez wyboru, co ma pod ręką i bawi się najdziwaczniejszemi kombinacyami. Niema tu ludzi, są — widma nocy Ś. Jana, które przelatują i znikają... Cały obraz w mglistych osłonach, w pół-mroku przesuwa się snem tylko...
Lecz na tej na pozór od niechcenia zarysowanej karcie, uśmiechają się rajskimi rysy, twarzyczki nie z tego świata... choć obok nich zaraz stoi ośla głowa Denka i szydercza maska „good-fellowa“.
Sen nocy letniej podziwiać trzeba, rozmiłowywać się w nim, ale go tłómaczyć niepodobna... poeta chciał go mieć taką fantazyą, której tęczowe barwy rozłożyć się nie dadzą... a jednak... Jak w tej nocy Puk, tak ludźmi „dola“ rzuca najdziwaczniej, nietylko losy ich, ale serca zmieniając i uczucia. Pod wpływem tej siły nadziemskiej, której ulega nawet duchów królowa, kochankowie nienawiść ku sobie czują, poczwary stają się ideałami, zmieniają się serca, przetwarzają charaktery... Tą siłą tajemniczą cóż jest, jeśli nie namiętność, pod której panowaniem szał ich ogarnia. Namiętność ta mieszkać może w jednem niczem, obudzi ją niedostrzeżona kropelka, wyciśnięta z napozór najniewinniejszej rośliny. Sen ten nie jestże to życie nasze? to zbiorowisko najróżnorodniejszych żywiołów, nie jestże to najprawdziwszy obraz świata, w którym sztukę reprezentują rzemieślnicy, potęgę kwiatek, miłość ośla głowa... i t. p. Ironiczny wyraz dramatu jest w głębi poważnym, oznacza on może wiekuisty ból bezsilności człowieka, który tak jak nic nie może i wcale nic nie rozumie. Ponad nim jednak stoi wszechwładna potęga sprawiedliwa, która uczyniwszy go losów igraszką, zwraca na drogę mu przeznaczoną i w przebudzeniu szczęściem go nagradza.