Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/119

Ta strona została przepisana.
—   109   —

Pigwa.  Kochanek, który się walecznie z miłości zabija.
Denko.  To trzeba będzie trochę łez, żeby dobrze rzecz przedstawić. Jeśli to moją ma być sprawą, niech słuchacze dobrze pilnują swoich oczu, bo wywołam burze, będę aż strach desperował. Idźmy więc dalej. Jednakże mój największy pociąg jest na tyrana; mógłbym przedziwnie odegrać Herklesa, albo jaką inną rolę, gdzie trzeba z kota drzeć pasy i wszystko tłuc na kawałki.

Szalone skały,
Gdy się trzaskały,
Rycząc, łamały
Bramy więzienia,
A Fiba rumaki
Przez niebios szlaki
Plączą w majaki
Głupie przeznaczenia.

To mi rzecz szczytna! Czytaj nam teraz resztę aktorów. To ton Herklesa, ton tyrana; kochanek płaczliwszym mówi tonem.
Pigwa.  Franciszek Fujarka, naprawiacz miechów.
Fujarka.  Jestem, Pietrze Pigwo.
Pigwa.  Musisz się podjąć roli Tyzby.
Fujarka.  A cóż to za jeden ten Tyzby? Czy jaki błędny rycerz?
Pigwa.  Nie, jest to pani, którą Piram ma kochać.
Fujarka.  Na uczciwość, nie daj mi roli kobiety; już broda sypać mi się zaczyna.
Pigwa.  Mniejsza o to, będziesz grał twoją rolę w masce, a będzie ci wolno mówić, jak zechcesz, cieniuśko.
Denko.  Jeśli będę mógł twarz zasłonić, to dajcie mi także rolę Tyzby, będę mówił strasznie cienko: Tysne, Tysne Ach, Piramie, mój kochaneczku drogi, twoja droga Tyzby, twoje serduszko!
Pigwa.  Nie, nie, musisz być Piramem, a ty, Fujarko. Tyzbą.
Denko.  Niechże i tak będzie. Co dalej?
Pigwa.  Robin Głodzik, krawiec.
Głodzik.  Jestem, Piotrze Pigwo.
Pigwa.  Ty będziesz matką Tyzby. Tomasz Ryjek, mularz.
Ryjek.  Jestem, Piotrze Pigwo.