Pomiędzy ziemią, a między księżycem,
Lot Kupidyna, zbrojnego strzałami.
Wziął na cel piękną westalkę zachodu,
I z taką siłą strzałę z łuku cisnął,
Jakby serc miała przeszyć sto tysięcy;
Ale księżyca zimny, czysty promień
Grot Kupidyna ognisty zagasił,
I nie draśnięta królewska kapłanka
Przeszła w spokojnem, dziewiczem marzeniu.
Zważałem pilnie, gdzie strzała upadła,
Na mały kwiatek upadła zachodu,
Przód jak śnieg biały, lecz teraz czerwony
Miłości raną, zowią go bratkami.
Pamiętam, że ci kwiat ten pokazałem;
Leć mi go przynieść. Soku jego siłą
Wyciśniętego na śpiącego oczy,
Mąż lub niewiasta szalenie pokocha
Pierwsze ujrzane żyjące stworzenie.
Kwiat mi ten przynieś, a bądź tu z powrotem,
Nim zdoła milę upłynąć lewiatan.
Puk. W czterdzieści minut okołuję ziemię (wychodzi).
Oberon. Gdy w posiadaniu tego będę soku,
Będę czatował na śpiącą Tytanię,
I na jej oczy jedną spuszczę kroplę,
A co zobaczy naprzód rozbudzona,
Lwa, czy niedźwiedzia, wilka czyli byka,
Ruchliwą małpę, albo koczkodana,
Pokocha z całą duszy swej potęgą,
I póty czaru z jej nie zdejmę oczu,
(Czego dokonać innem mogę zielem),
Póki mi pazia swojego nie odda.
Lecz kto się zbliża? Jestem niewidzialny,
Słuchajmy, co jest rozmowy ich treścią.
Demetr. Ja cię nie kocham, przestań więc mnie ścigać.
Gdzie jest Lizander? Gdzie piękna jest Hermia?
Ja go chcę zabić, ona mnie zabija.
Mówiłaś, że w tym ukryli się gaju;