Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/143

Ta strona została przepisana.
—   133   —

Helena.  Coraz się silniej w własne chwytasz kluby.
Przeklęta wojna przez piekło zbudzona,
W której pod wiary ciosem wiara kona!
Nie mnie lecz Hermii należą te śluby.
Kto dwie przysięgi na dwie kładzie szale,
Sam, jak przysięgi wagi nie ma wcale;
Na dwóch też szalach śluby twe fałszywe
Piórka nie ważą, jak bajki kłamliwe.
Lizander.  Gdym jej przysięgał, nie miałem rozsądku.
Helena.  Dziś, gdy ją zdradzasz, nie więcej w nim wątku.
Lizander.  Ale Demetryusz ją, nie ciebie kocha.
Demetr.  (budząc się). Heleno, nimfo, aniele uroczy,
Z czemże porównać zdołam twoje oczy?
Kryształ jest błotem. Co pokus zuchwałych
W twych ust dwóch wiśniach całunkom dojrzałych!
Na szczytach Tauru czysty śnieg zebrany,
Oddechem wschodnich wiatrów przewiewany,
Krukiem się wyda, gdy podniesiesz ręce:
Niech ich dotknięciem usta me poświęcę.
Helena.  Piekielne męki! Ach, widzę, że chcecie
Społem się biednej urągać kobiecie.
Gdyby iskierka honoru w was tlała,
Nigdybym takiej krzywdy nie doznała.
Czyż wam nie dosyć jest mnie nienawidzić,
Czyli wam jeszcze ze mnie trzeba szydzić?
Gdyby w was dusze, jak twarz mężów były,
Ustby wam nigdy słowa nie skaziły,
W których mi miłość składacie namiętną,
Gdy wiem, że jestem dla obu was wstrętną.
Spółubiegacie, widzę, się wzajemnie
W miłości ku niej, a w szyderstwie ze mnie.
Prawdziwie, godne bohaterów czyny,
Zdrój łez wyciskać z ócz biednej dziewczyny!
Nigdy dziewicy szlachetneby dusze
Nie wystawiały na szyderstw katusze,
I śmiechem serca jej nie zakrwawiały.
Lizander.  Zbyt, Demetryuszu, jesteś skamieniały.
Wszak kochasz Hermię, ja ci bez wahania