Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/145

Ta strona została przepisana.
—   135   —

I pośmiewiska robić mnie ofiarą?
Toż nasze długie, samotne rozmowy,
Godziny w słodkich spędzone marzeniach,
Smutek, gdy czas nas rozdzielił na chwilę,
Wszystko to z twojej wybiegło pamięci?
Dni szkolnych przyjaźń, dziecinna niewinność?
Jak często, Hermio, niby dwie boginie,
Igłą kwiat jeden stwarzałyśmy razem,
Z jednego wzorka, na jednym stołeczku,
Tę samą piosnkę jednym nucąc tonem,
Jakgdyby ręce, głosy, myśli nasze
Jednego tylko ciała były częścią.
Rosłyśmy razem jak podwójna wiśnia,
Pozornie tylko na dwie rozdzielona,
Lecz jedna zawsze pomimo rozdziału;
Na jednym szczepie dwie piękne jagody;
Dwa ciała, ale jedno tylko serce;
Podobne sobie jak herbowe tarcze,
Jednej rodziny jednym strojne hełmem.
Chciałażbyś zerwać starą miłość naszą,
I w zgodzie z nimi z przyjaciółki szydzić?
To nie dziewicy, nie czyn przyjaciółki.
Ja ci z płcią naszą mogę to wyrzucać,
Chociaż ja tylko krzywdę całą czuję.
Hermia.  Jak mnie namiętne słowa twoje dziwią!
Nie ja to ciebie, ty mnie raczej krzywdzisz.
Helena.  Czyż nie za twoją podnietą Lizander
Szyderczo wielbi moją twarz i oko?
Nie twojąż sprawą twój drugi kochanek,
Który przed chwilą nogą mnie odpychał,
Teraz mnie nimfą, boginią nazywa?
Powiedz, dlaczego Demetryusz to prawi,
Kiedy mnie w głębi duszy nienawidzi?
Czemu Lizander niby się wyrzeka
Twojej miłości, którą płonie cały,
I u nóg moich składa mi przysięgi,
Jeśli nie z twojej woli i podniety?
Ach, jeśli twoich nie posiadam wdzięków,