Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/152

Ta strona została przepisana.
—   142   —

Na teraz próżnej zrzekam się pogoni,
I na tej zimnej wypocznę darninie;
Lecz odwleczona chłosta cię nie minie.

(Kładzie się i zasypia. — Wchodzi Helena).

Helena.  Nigdyż się nocy nie doczekam końca,
Bym pocieszona jasną twarzą słońca
Mogła uciekać daleko od ludzi,
Których me biedne towarzystwo nudzi?
Przybądź, śnie słodki, niech w skrzydeł twych cieniu
Chwilę o własnem zapomnę istnieniu! (zasypia).
Puk.  Co? Troje tylko? Czwarta przyjdzie skoro,
I złożą piękne dwie pary we czworo.
Zapłakana już nadchodzi.
Ten Kupido, łotr malutki,
Co za męki, co za smutki
W sercach biednych kobiet rodzi! (Wchodzi Hermia).
Hermia.  W tej rozpaczliwej, bolesnej podróży,
Oblana rosą, odarta przez głogi,
Iść dalej, czołgać nie mogę się dłużej,
Bo woli służbę wymówiły nogi.
Tu spocznę. Niechaj Lizandra Bóg strzeże,
Jeśli się szablą zetrą dwaj rycerze! (kładzie się).
Puk.  Na tej trawie
Spij głęboko!
Ja naprawię
Twoje oko
Niezawodnych lekarstw siłą.

(Wyciska sok na oczy Lizandra)

Znów zbudzony
Bądź jej cieniem,
Zachwycony
Jej spojrzeniem.
Wszystko będzie znów jak było.
Swój do swojej znowu wróci,
Swoją Kasię znajdzie Maciej,
Nikt się niczem nie zasmuci,
I chłop klaczy swej nie straci. (Wychodzi Puk).

(Demetryusz, Lizander, Helena i Hermia zostają uśpieni).