Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/154

Ta strona została przepisana.
—   144   —

Denko.  A jużci miarkę obroku. Chętniebym przegryzł dobrego, suchego owsa. Zdaje mi się także, że wielki mam apetyt na wiązkę siana. Niema jak dobre, pachnące siano!

Tytania.  Mam śmiałą wróżkę, która pójdzie szukać
Świeżych orzechów w śpichlerzu wiewiórki.

Denko.  Wolałbym raczej garść lub dwie garście suchego grochu. Ale nakaż, proszę, twoim ludziom, żeby mi nie przeszkadzali, bo czuję wielką do snu ekspozycyę.

Tytania.  Śpij! Ja cię w moje owinę ramiona,
A wy, me wróżki, wszystkie się oddalcie.
Tak powój w czułe swe uściski bierze
Wonny wiciokrzew; twarde palce wiązu
Tak bluszcz pierścieniem swych gałązek ściska.
O, jak cię kocham! szaleję za tobą! (Usypiają).

(Oberon występuje. — Wchodzi Puk).

Oberon.  Witaj, Robinie! Spojrzej, co za widok!
Nad jej szaleństwem już litość mnie bierze,
Bo gdym przed chwilą spotkał ją za lasem,
Dla tego durnia zbierającą zioła,
W gniewie, surowem skarciłem ją słowem,
Włochate bowiem skronie tego osła
Ubrała w wonny świeżych kwiatów wianek,
A rosa, która czasami błyszczała
Na pączkach, niby wschodnich pereł sznurek,
Teraz świeciła w pięknych kwiatów oku
Jak łzy żałoby nad wielką ich hańbą.
Gdym wyrzutami gniew mój zaspokoił,
O przebaczenie prosiła w pokorze,
Więc zażądałem pazia, jej podrzutka,
Posłuszna, jedną z swych wróżek posłała,
Aby pacholę przywiodła natychmiast
Do mojej w wróżek królestwie altany.
Już mam to chłopię; aby jej zapłacić,
Tę hydną z oczu jej zdejmę ułudę.
Ty, dobry Puku, pożyczoną głowę
Zdejm z ateńskiego ramion czeladnika,
Ażeby razem z innymi zbudzony
Mógł z nimi także do Aten powrócić,