Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/155

Ta strona została przepisana.
—   145   —

O wszystkich nocy tej wypadkach myśleć
Jak o marzeniu tylko nieprzyjemnem.
Lecz naprzód wróżek królowę wyzwolę.

(Dotyka jej oka zielem).

Bądź, jak przód byłaś, niech obłęd uleci,
Niech oko twoje będzie, jak przód było;
Dyany pączek śród Kupida kwieci
Dokona cudu czarów swoich siłą.
Zbudź się, Tytanio, z długiego uśpienia!
Tytania.  Ach, Oberonie, jak straszne marzenia!
Toż mi się zdało, że kochałam osła.
Oberon.  To twój kochanek.
Tytania.  Jakże się to stało?
Jak się nim teraz duszą brzydzę całą!
Oberon.  Cicho! Robinie, odejm mu tę głowę.
Teraz, Tytanio, niech twoja muzyka
Na pięciu śpiących głęboki sen zleje,
Nie do snu, ale do śmierci podobny.
Tytania.  Zmysł ich, muzyko, snem owioń głębokim!
Puk.  Zbudzony, własnem twem patrz głupiem okiem!
Oberon.  Uderz, muzyko! (cicha muzyka) Twą dłoń daj mi drogą,
Kolebkę śpiących lekką trąćmy nogą,
Bo przyjaźń w dawnej wróciła nam mocy.
W książęcym domu jutro, o północy,
Błogosławieństwa poniesiem życzenia
Na wszystkie jego przyszłe pokolenia,
A z Tezeuszem dwie kochanków pary
Złączą się węzłem miłości i wiary.
Puk.  Królu wróżek, już skowronek
Wita pieśnią blizki dzionek.
Oberon.  Więc ze smutkiem i milczeniem
Za niknącym gońmy cieniem;
Prędzej świat oblecim wkoło
Niż księżyca błędne czoło.
Tytania.  Lećmy, królu! powiesz w locie,
Jakim sen mnie ujął cudem
Między śmiertelników ludem
Na niegodnym wróżki błocie.