Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/161

Ta strona została przepisana.
—   151   —

Nigdy pochwycić i pojąć nie zdoła.
Każdy poeta, lunatyk, kochanek
Jest wyobraźni i marzenia dzieckiem.
Ten widzi dyabłów więcej, niż ich w piekle —
To waryat; równie szalony kochanek
Widzi w murzynce Heleny urodę;
Oko poety, w uniesienia szale,
Z nieba na ziemię, z ziemi w niebo patrzy,
Rzeczy nieznane wyobraźnią stwarza,
A pióro jego powietrznej nicości
Imię i miejsce pobytu wyznacza.
Zwykły to figiel silnej wyobraźni,
Że kiedy w sobie radość jaką czuje,
I posła widzi, który ją przynosi,
A gdy w ciemności trwoga ją ogarnie,
Łatwo niedźwiedzia w każdym ujrzy krzaku.
Hippolita.  Ich powieść jednak o cudach tej nocy,
O niepojętych uczuć ich przemianach,
Coś pewniejszego, jak marzenie znaczy,
Rzeczywistości wielkie ma pozory,
Mimo dziwactwa i swej cudowności.

(Wchodzą: Demetryusz, Lizander, Hermia i Helena).

Tezeusz.  Ale patrz, pełni wesela przychodzą.
Niech zawsze radość, moi przyjaciele,
I świeża miłość mieszka w sercach waszych!
Lizander.  A wierniej jeszcze niechaj towarzyszy
Waszym przechadzkom, biesiadom i łożu!
Tezeusz.  Jakimże tańcem, jaką maskaradą
Wiek nieskończony trzech godzin zapełnim
Od końca uczty do chwili spoczynku?
Gdzie mistrz zwyczajny zabaw naszych teraz?
Co ma pod ręką? Czy ma jaką sztukę,
By zmniejszyć nasze trzygodzinne męki?
Gdzie jest Filostrat?
Filostrat.  Na rozkazy, królu.
Tezeusz.  Jak wieczór skrócisz? Jaką maskaradą,
Lub jakim tańcem? Zabawy nam trzeba,
Aby oszukać krok czasu leniwy.