prócz, że Dobek był księżnej powiernikiem i ulubieńcem. W więzieniu księżna Ludomiła powiła syna Henryka. W kilka tygodni potem z rozkazu księcia została uduszoną.
Dziecko na wychowanie oddane na wieś, niedaleko Rawy, było tam przez trzy lata; odkraść je potem kazała kobiecie siostra przyrodnia Salomea, księżna szczecińska. W Pomeranii wychowywał się Henryk, odbierając wychowanie stanowi swemu przyzwoite.
Siedem lat upływało od śmierci Ludomiły, gdy ks. Ziemowit, zawsze zawzięty, o powrocie Dobka z Ziemi Świętej się dowiedział, i o tem, że w Prusach przebywał. Przepłacono ludzi, użyto wszelkich środków, aby go sprowadzić do Płocka. Gdy ściągnionego zdradą stawiono przed księciem, uderzył go sam czekanem w głowę, i natychmiast, kazawszy oprawcom pochwycić, końmi go dał rozszarpać.
Przy domierzaniu tej kary okazało się dopiero, że nieszczęśliwy Dobek był kobietą, zatem niewinnym. Książę przeląkł się dwoistego występku swego; zaczęto badać i dowiedziano się, że biedna ofiara była córką jakiegoś duchownego, który ją wychowywał u siebie po męsku przebraną. W tym stroju Dobek się dostał na dwór książęcy. W czasie niebytności księstwa, ojciec ją zabrał z sobą do Ziemi Świętej, gdzie umarł. Za powrotem znalazła testament ojca i rozmyślała, co miała począć, gdy ją zdradą ściągnięto do Rypina, a stamtąd do Płocka.
Książę był przerażony, z żalu i zgryzoty zachorzał ciężko. Już na łożu będącemu, z Cieszyna przybyły Franciszkan, ojciec Rajmund, wyjawił drugą tajemnicę okropną, że ten, który potwarz o Dobku rzucił na księżnę, wyjawił przed nim na spowiedzi umierając, iż dla brudnych jakichś widoków księżnę niesłusznie obwinił. Książę, któremu ojciec Rajmund różne sekretne szczegóły, z ust umierającego powzięte, powtórzył dla dowodu, miał się odezwać: Chyba zły duch tobie, ojcze, takie rzeczy objawił, których oprócz mnie i tej osoby (potwarcy) nikt wiedzieć nie mógł. Franciszkanin starał się księcia uspokoić, sprawiono księżnie pogrzeb uroczysty, poszły ofiary na kościoły, zaczęła się pokuta. Dowiadywano się o dziecko, które powierzone było staremu słudze, ale się okazało, że je nieznani jacyś ludzie porwali.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/180
Ta strona została skorygowana.
— 170 —