Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/191

Ta strona została przepisana.
—   181   —

Kiedy na słońcu igrają wesoło,
Dają niewinność w zamian za niewinność.
Grzechów nauki nieświadomi oba,
Aniśmy śnili, że ją znali inni.
Gdybyśmy ciągle takie wiedli życie,
Słabego ducha gdyby nigdy wyżej
Nie była wzniosła silniejsza krew w żyłach,
Śmiało z nas każdy mógłby rzec przed niebem:
Jestem niewinny, prócz pierworodnego
Grzechu ludzkości.
Hermiona.  Wypada więc wnosić,
Że czas stracony dognaliście później.
Polix.  O, święta pani, później na nas spadły
Mnogie pokusy: w tamtych dniach młodości
Dziewczyną jeszcze była żona moja;
Ty, droga pani, jeszcześ nie przebiegła
Przed młodem okiem mego towarzysza.
Hermiona.  Przebacz nam, Boże! Z twojej więc powieści
Wypadnie, jeśli wyciągnąć chcesz wnioski,
Że jestem czartem wraz z twoją królową.
Za wszystkie grzechy, których my przyczyną,
My odpowiemy, jeśliście spełnili
Z nami grzech pierwszy, jeśli z tylko z nami
W grzechuście trwali, jeśli z żadną inną
Wasza się noga nie poślizła nigdy.
Leontes.  Jak stoi sprawa?
Hermiona.  Zostaje się z nami.
Leontes.  Na moją prośbę nie chciał przecie zostać.
Nigdy wprzód jeszcze, droga Hermiono,
Nie, nigdy w lepszym nie mówiłaś celu.
Hermiona.  Nigdy?
Leontes.  Nie, nigdy, raz jeden wyjąwszy.
Hermiona.  Co? aż dwa razy mówiłam do rzeczy?
Powiedz mi, proszę, kiedy po raz pierwszy?
Tucz mnie pochwałą jak domowe ptastwo.
Jeden czyn dobry, gdy ginie bez wzmianki,
Morduje tysiąc przyjść za nim gotowych.
Wasze pochwały są zapłatą naszą.