Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/208

Ta strona została przepisana.
—   198   —

Leontes  (do straży). Długoż mam czekać? Znajdęż posłuszeństwo?
Hermiona.  Kto pójdzie ze mną? Upraszam cię, królu,
Dozwól mi kobiet moich towarzystwa:
Widzisz, pomocy ich stan mój wymaga.
(Do kobiet) A wy, nie płaczcie; niema łez powodu.
Jeśli się kiedy dowiecie, że pani
Stała się godną kary i więzienia,
Wtedy niech wasze łzy mnie towarzyszą:
Dzisiaj ta kara będzie mi zasługą.
Bądź zdrów, mój królu! Nigdym nie pragnęła
Smutnym cię widzieć, teraz pewna jestem,
Że cię niedługo smutnym widzieć muszę.
Król wam pozwala, idźmy towarzyszki!

(Wychodzą: Królowa i Damy pod strażą).

1 Pan.  Błagam cię, panie, przywołaj królowę.
Antygon.  Rozkazy twoje racz rozważyć wprzódy,
By sprawiedliwość gwałtem się nie stała,
Nie pokrzywdziła trzech dostojnych osób:
Ciebie, mój królu, królowej i syna.
1 Pan.  Co do niej, królu, stawiam życie moje,
Jeśli ofiarę moją przyjąć raczysz,
Że jest niewinną przed niebem i tobą
Występku, który zarzucasz jej teraz.
Antygon.  Jeśli się ona występną okaże,
Zmienię na stajnię żony mej komnatę,
Zawsze z nią razem, nie będę jej wierzył,
Tylko gdy będę widział ją przed sobą;
Cal bowiem każdy wszystkich kobiet świata,
Ba! każdy atom siedliskiem jest fałszu,
Jeżeli ona pogwałciła wiarę.
Leontes.  Dość tego, milczcie!
1 Pan.  Łaskawy mój panie —
Antygon.  W twojej, nie naszej sprawie przemawiamy.
Jakiś oszczerca podły myśl twą uwiódł —
Za co niech ogień piekielny go pożre!
Ach, gdybym znał go, z mej zginąłby ręki!
Jeśli jej honor takiej skazie uległ —
Ja mam trzy córki, starsza jedenaście,