Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/209

Ta strona została przepisana.
—   199   —

Druga lat dziewięć, trzecia pięć ma tylko,
Jeśli się sprawdzi na niej oskarżenie,
One mi ciężko za grzech jej zapłacą.
Na honor, królu, wszystkie trzy omniszę,
Żadna z nich wiosny czternastej nie ujrzy,
Ani w fałszywy płód życia nie wieje.
Oprócz nich, nie mam innego potomka,
Alebym wolał sam rzezańcem zostać,
Niż je matkami bękartów zobaczyć.
Leontes.  Dość na tych słowach! Ty wąchasz tę sprawę
Zmysłem tak zimnym, jak nos umarłego;
Ja widzę, czuję, (chwytając go za rękę) czuję, jak ty czujesz
Moje dotknięcie, tak jasno to widzę,
Jak ty mą rękę!
Antygon.  Jeśli tak jest, królu,
Dla cnoty sypać nie trzeba mogiły;
Niema jej ziarnka, by na jedną chwilę
Chmurną twarz ziemi rozpogodzić można.
Leontes.  Więc słowo moje wiary u was nie ma?
1 Fan.  W tej sprawie, królu, wolałbym, wyznaję,
By me, nie twoje słowo miało wiarę;
Więcej mnie czyste jej pocieszy imię,
Niźli sprawdzenie twego podejrzenia.
Gań mnie, jak zechcesz, królu, za te chęci.
Leontes.  Lecz na co z wami spory te daremne?
Czemu własnego nie słucham natchnienia?
Mym przywilejom rad waszych nie trzeba,
Choć dobroć moja zasięga ich teraz.
Kiedy w głupocie, sztucznej czy prawdziwej,
W prawdzie nie chcecie, czy też nie możecie
Jak ja smakować, pamiętajcie o tem,
Że nam rad waszych nie potrzeba więcej:
Cała ta sprawa, jej zyski i straty,
Od naszej woli wyłącznej zależą.
Antygon.  Pragnąłbym, królu, abyś całą sprawę
W twojej milczącej rozsądził był myśli
Bez uczestników.
Leontes.  Czy mogłem tak zrobić?